*Dokładnie dziesięć miesięcy później.
6 lipca, 2014 roku*
-Cholera! - wrzasnęłam na cały głos, gdy nóż przeciął połowę mojego palca. Przynajmniej tak to wyglądało. Syknęłam po raz kolejny i wsadziłam go do ust, wysysając krew. - mamo mamy jakieś plastry!?
-W dolnej szafce, pod mikrofalówką! - odkrzyknęła z góry, trochę niewyraźnie.
Kucnęłam na przeciwko małej szafeczki i odchyliłam jej drzwi. Zajrzałam do środka, odsuwając jedną ręką syropy, tabletki i bandaże. W końcu natknęłam się na paczkę białych plastrów. Odczepiłam jeden od pozostałych, wstałam, kopnęłam drzwi zatrzaskując je i kilkoma ruchami ściągnęłam przeźroczystą folię, po czym nakleiłam go na czerwoną ranę. Pozostałe resztki z nalepki wyrzuciłam do śmietnika. Po niedługiej chwili, powróciłam do poprzedniej czynności krojenia ogórków.
Jednak moje gotowanie, jakby tak to ująć, nie trwało długo, ponieważ mój telefon wydał melodyjkę. Wyciągnęłam go pośpiesznie i odebrałam połączenie od mojego chłopaka.
-O której będziesz? - zapytałam od razu na wstępie.
-Za godzinę. - mruknął. - też się cieszę, że cię widzę. Po tym samotnym tygodniu, chciałem właśnie tak rozpocząć naszą rozmowę. - powiedział wesoło, ironicznie.
-Przepraszam skarbie, ale dziś mam zły dzień. - westchnęłam. - jestem strasznie zabiegana. Najpierw Jess dzwoniła, bo jej poród spóźnia się o trzy tygodnie, potem tata zadzwonił z francji i na dodatek przecięłam sobie palec. - skrzywiłam się patrząc, jak środek białego plastra wypełnia się na czerwono.
-Rozumiem. - odpowiedział łagodnie. - mam nadzieję, że ubierzesz coś ładnego. - wymruczał do słuchawki, na co ja zachichotałam.
-Niebieskie jeansy, trampki i koszulka z logiem ACDC, może być? - zapytałam żartując. On roześmiał się nerwowo, łapiąc mój żart - to niespodzianka.
-We wszystkim wyglądasz niezwykle pociągająco, ale tym razem postaw na coś eleganckiego, dobrze? - mówił. Ja zarumieniłam się, słysząc komplement. Prawie półtora roku razem, a nadal czerwienie się z każdego słowa, wypowiedzianego, z Niall'a ust.
-Jak mówiłam, to niespodzianka. - uśmiechnęłam się próbując zacząć ponownie kroić ogórka. Wcisnęłam telefon między bark a ucho i mając obie wolne ręce, wróciłam do czynności.
-Niespodzianka? - odwróciłam się, napotykając wzrokiem mamę. Gdy zobaczyła że rozmawiam przez telefon, przeprosiła cicho i machnęła ręką.
-Mama? - zapytał.
-Mhm. - odpowiedziałam krótko. - jest bardzo podekscytowana dzisiejszym wieczorem. Szczególnie after party. - powiedziałam, a ta spojrzała na mnie chłodno, jednak z rozbawieniem i odwróciła się na pięcie, mamrocząc coś.
-Wcale nie jestem podekscytowana! - krzyknęła z salonu - po prostu się cieszę, że wychodzę z córką i jej chłopakiem. - dokończyła trochę ciszej.
-Słyszałeś? - zapytałam rozbawiona.
-Tak. - zaśmiał się - muszę kończyć. Wiesz, strój na galę, sam się nie przygotuje.
-Też się muszę przygotować. - burknęłam niezadowolona. - nienawidzę sukienek.
-Spodnie? - zaproponował.
-Nie, dziś zrobię wyjątek, dla ciebie. - leciutko uśmiechnęłam się.
-Kocham Cię, na razie.
-Ja ciebie też, pa. - chwyciłam komórkę i przerwałam połączenie. Rzuciłam urządzenie na stół, to samo robiąc z nożem. Nagle odechciało mi się robienia kanapek. Schowałam warzywo do lodówki, po czym kierowałam się do góry.
-Ubieraj się! - krzyknęłam przechodząc tuż obok salonu. Ta wymamrotała coś pod nosem ignorując mnie. Zmierzyłam do mojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz, sprawdzając czy się nie otworzą i rozejrzałam się po pokoju. Zasłoniłam roletą okno, ponieważ fotografowie często używają mojej rabiny, by zakraść się do mnie i porobić zdjęcia.
Mój wzrok powędrował na szafkę z kosmetykami, a później wiszące nad nią lustro.
-No to zaczynamy. - westchnęłam siadając na krzesełku, tuż na przeciwko lustra.
W mojej dłoni pojawił się gęsty pędzel oraz puder. Namoczyłam końcówki w proszku i przejechałam po twarzy. Kichnęłam, gdy substancja dostała się do moich nozdrzy. Jednak po chwili znów wszystko było w porządku. Nałożyłam trochę różu, podkreślając kości policzkowe i uśmiechnęłam się lekko. Następną rzeczą która wpadła mi w palce, był tusz. Zamoczyłam szczoteczkę w czarnej mazi i przejechałam po rzęsach. Od razu przedłużyły i zagęściły się. Zamrugałam lekko, ponownie przejeżdżając po rzęsach, tym razem na dole. Moje oczy powiększyły się lekko. Odłożyłam tusz, od razu łapiąc się eye linera. Zrobiłam zwinnie dwie grubsze kreski na powiekach, mając w tym wprawę. Na koniec przejechałam krwisto czerwoną szminką po moich pełnych ustach. Spojrzałam w lustro, oglądając twarz z każdej strony.
Nie lubiłam mocnego makijażu, jednak były wyjątki, w których lubiłam pokazać się z tej ładniejszej strony. Była też osoba, przy której chciałam się popisać moimi umiejętnościami malowania. Niall mówi, że uwielbia mnie w czerwonych ustach, dlatego też dziś tak je pomalowałam. Ale nie usta będą grały tu pierwszą rolę.
Wstałam z wysokiego krzesła, zmierzając do szafy. Otwarłam ją podekscytowana, spoglądając do środka. Suknia wisiała na wieszaku, okryta białym materiałem. Chwyciłam w dłonie "gwiazdkę" i zamknęłam szafę.
Rzuciłam delikatnie, ubranie na łóżko i rozsunęłam suwak białego materiału.
Moim oczom ukazała się piękna, jedwabna sukienka, do połowy ud, z tyłu sięgająca za kolana. [klik]. Moje oczy aż zalśniły, bo uwielbiałam tego kroju sukienki.
Rozebrałam się do bielizny. Założyłam czarny stanik, bez ramiączek, by nie było ich widać, gdy będę miała sukienkę.
Skończyłam siłować się z zapięciem i wzięłam materiał w dłonie. Delikatnie wsunęłam ją na siebie, poprawiając co chwilę coś, by było idealnie. Przejrzałam się w lustrze obracając wokół, z podekscytowania. Uśmiechnęłam się do siebie, ale po chwili zorientowałam się, ze moje włosy są w kompletnym nieładzie. Więc chwyciłam za szczotkę i przeczesałam je razem z grzywką. Moje włosy znacznie urosły przez ten rok, przez co grzywkę musiałam zaczesywać palcami. Nie wyglądałam przez to, źle, jednak postanowiłam że zetnę włosy, przed urodzinami blondyna.
Stałam przed szybą, wsuwając stopy w moje czerwone szpilki. Gdy stanęłam na obcasach, znacznie urosłam. Nie miałam powodów, by martwić się, że przerosnę Nialla, ponieważ byłam o głowę niższa.
Westchnęłam poprawiając włosy, i biorąc torebkę. I jak na zawołanie, mama zaczęła krzyczeć z dołu.
-Kochanie! Niall już jest! - powiadomiła mi, na co ja uśmiechnęłam się do odbicia, mając nadzieję, że oczaruje blondyna. Otwarłam kluczem drzwi i wyszłam na korytarz, po czym zmierzyłam powoli do schodów. Stanęłam przed nimi, zerkając jak Irlandczyk gawędzi z moją mamą. Miał na sobie czarny, idealnie skrojony garnitur, białą koszulę oraz krawat, a jego włosy, jak zwykle były poszarpane, jednak idealnie dla mnie ułożone. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc jak świetnie dogaduje się z moją mamą. Kobieta była ubrana w długą, czerwoną suknię, czarne szpilki i tego samego koloru marynarkę. Jej jasne, lokowane włosy opadały na ramiona wesoło, a usta miała naturalnie różowe.
Odchrząknęłam i zrobiłam pierwszy krok na schodku. Ich oczy od razu skierowały się na moją osobę. Niall gdy ujrzał mnie całą, rozszerzył lekko usta, z zaskoczenia. Uśmiechnęłam się do niego słodko, co odwzajemnił po chwili. Chciał mnie pocałować, ale zakryłam mu palcem usta, odpychając go.
-Nie chcę rozmazywać szminki. - uśmiechnęłam się łobuzersko.Blondyn zrobił skwaszoną minę, po czym pocałował w policzek.
-Wyglądasz pięknie. - szepnął mi do ucha, złączając nasze dłonie.- mam nadzieję, że tą sukienkę jest łatwo rozpinać.
Przeszedł mnie miły dreszcz, a w brzuchu zaczęło miotać się stado motyli. Zarumieniłam się, pod wpływem słów niebieskookiego. Mama spojrzała na mnie pytająco, na co ja pokręciłam przecząco głową.
-Ślicznie ci w tej nowej sukience. - mama wymamrotała przy moim uchu, w drodze do czarnego wozu. Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-Ty też wyglądasz pięknie. - powiedziałam biorąc ją pod rękę. - zawsze tak wyglądasz.
-Ooo.. - jęknęła jakby zobaczyła słodkiego psiaka. - to miłe. Ty też.
Stanęliśmy przed czarną, długą limuzyną. Niall otworzył nam drzwi i gestem ręki pokazał abyśmy weszły. Najpierw podał mi rękę, pomagając mi, a gdy już wsiadłam, to samo zrobił z moją mamą. Na samym końcu, wszedł Blondyn zatrzaskując drzwi.
-Ubieraj się! - krzyknęłam przechodząc tuż obok salonu. Ta wymamrotała coś pod nosem ignorując mnie. Zmierzyłam do mojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz, sprawdzając czy się nie otworzą i rozejrzałam się po pokoju. Zasłoniłam roletą okno, ponieważ fotografowie często używają mojej rabiny, by zakraść się do mnie i porobić zdjęcia.
Mój wzrok powędrował na szafkę z kosmetykami, a później wiszące nad nią lustro.
-No to zaczynamy. - westchnęłam siadając na krzesełku, tuż na przeciwko lustra.
W mojej dłoni pojawił się gęsty pędzel oraz puder. Namoczyłam końcówki w proszku i przejechałam po twarzy. Kichnęłam, gdy substancja dostała się do moich nozdrzy. Jednak po chwili znów wszystko było w porządku. Nałożyłam trochę różu, podkreślając kości policzkowe i uśmiechnęłam się lekko. Następną rzeczą która wpadła mi w palce, był tusz. Zamoczyłam szczoteczkę w czarnej mazi i przejechałam po rzęsach. Od razu przedłużyły i zagęściły się. Zamrugałam lekko, ponownie przejeżdżając po rzęsach, tym razem na dole. Moje oczy powiększyły się lekko. Odłożyłam tusz, od razu łapiąc się eye linera. Zrobiłam zwinnie dwie grubsze kreski na powiekach, mając w tym wprawę. Na koniec przejechałam krwisto czerwoną szminką po moich pełnych ustach. Spojrzałam w lustro, oglądając twarz z każdej strony.
Nie lubiłam mocnego makijażu, jednak były wyjątki, w których lubiłam pokazać się z tej ładniejszej strony. Była też osoba, przy której chciałam się popisać moimi umiejętnościami malowania. Niall mówi, że uwielbia mnie w czerwonych ustach, dlatego też dziś tak je pomalowałam. Ale nie usta będą grały tu pierwszą rolę.
Wstałam z wysokiego krzesła, zmierzając do szafy. Otwarłam ją podekscytowana, spoglądając do środka. Suknia wisiała na wieszaku, okryta białym materiałem. Chwyciłam w dłonie "gwiazdkę" i zamknęłam szafę.
Rzuciłam delikatnie, ubranie na łóżko i rozsunęłam suwak białego materiału.
Moim oczom ukazała się piękna, jedwabna sukienka, do połowy ud, z tyłu sięgająca za kolana. [klik]. Moje oczy aż zalśniły, bo uwielbiałam tego kroju sukienki.
Rozebrałam się do bielizny. Założyłam czarny stanik, bez ramiączek, by nie było ich widać, gdy będę miała sukienkę.
Skończyłam siłować się z zapięciem i wzięłam materiał w dłonie. Delikatnie wsunęłam ją na siebie, poprawiając co chwilę coś, by było idealnie. Przejrzałam się w lustrze obracając wokół, z podekscytowania. Uśmiechnęłam się do siebie, ale po chwili zorientowałam się, ze moje włosy są w kompletnym nieładzie. Więc chwyciłam za szczotkę i przeczesałam je razem z grzywką. Moje włosy znacznie urosły przez ten rok, przez co grzywkę musiałam zaczesywać palcami. Nie wyglądałam przez to, źle, jednak postanowiłam że zetnę włosy, przed urodzinami blondyna.
Stałam przed szybą, wsuwając stopy w moje czerwone szpilki. Gdy stanęłam na obcasach, znacznie urosłam. Nie miałam powodów, by martwić się, że przerosnę Nialla, ponieważ byłam o głowę niższa.
Westchnęłam poprawiając włosy, i biorąc torebkę. I jak na zawołanie, mama zaczęła krzyczeć z dołu.
-Kochanie! Niall już jest! - powiadomiła mi, na co ja uśmiechnęłam się do odbicia, mając nadzieję, że oczaruje blondyna. Otwarłam kluczem drzwi i wyszłam na korytarz, po czym zmierzyłam powoli do schodów. Stanęłam przed nimi, zerkając jak Irlandczyk gawędzi z moją mamą. Miał na sobie czarny, idealnie skrojony garnitur, białą koszulę oraz krawat, a jego włosy, jak zwykle były poszarpane, jednak idealnie dla mnie ułożone. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc jak świetnie dogaduje się z moją mamą. Kobieta była ubrana w długą, czerwoną suknię, czarne szpilki i tego samego koloru marynarkę. Jej jasne, lokowane włosy opadały na ramiona wesoło, a usta miała naturalnie różowe.
Odchrząknęłam i zrobiłam pierwszy krok na schodku. Ich oczy od razu skierowały się na moją osobę. Niall gdy ujrzał mnie całą, rozszerzył lekko usta, z zaskoczenia. Uśmiechnęłam się do niego słodko, co odwzajemnił po chwili. Chciał mnie pocałować, ale zakryłam mu palcem usta, odpychając go.
-Nie chcę rozmazywać szminki. - uśmiechnęłam się łobuzersko.Blondyn zrobił skwaszoną minę, po czym pocałował w policzek.
-Wyglądasz pięknie. - szepnął mi do ucha, złączając nasze dłonie.- mam nadzieję, że tą sukienkę jest łatwo rozpinać.
Przeszedł mnie miły dreszcz, a w brzuchu zaczęło miotać się stado motyli. Zarumieniłam się, pod wpływem słów niebieskookiego. Mama spojrzała na mnie pytająco, na co ja pokręciłam przecząco głową.
-Ślicznie ci w tej nowej sukience. - mama wymamrotała przy moim uchu, w drodze do czarnego wozu. Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-Ty też wyglądasz pięknie. - powiedziałam biorąc ją pod rękę. - zawsze tak wyglądasz.
-Ooo.. - jęknęła jakby zobaczyła słodkiego psiaka. - to miłe. Ty też.
Stanęliśmy przed czarną, długą limuzyną. Niall otworzył nam drzwi i gestem ręki pokazał abyśmy weszły. Najpierw podał mi rękę, pomagając mi, a gdy już wsiadłam, to samo zrobił z moją mamą. Na samym końcu, wszedł Blondyn zatrzaskując drzwi.
-Cześć wszystkim. - przywitałam się z chłopakami i Perrie. - świetnie wyglądacie.
-Ty też. - odpowiedzieli chórem, po czym wybuchnęli śmiechem. Edwards miała na sobie długą, jedwabistą suknię w białym kolorze, a jej blond włosy były spięte w kucyka. Zayn trzymał ją w za rękę.
Pozostali chłopcy byli ubrani tak samo jak Niall. Czarne garnitury, krawaty i białe koszule.
Blondyn usiadł tuż obok mnie i splótł nasze palce. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, co odwzajemnił.
-
-Jesteśmy - powiedział Harry spoglądając przez okno. Zmierzyłam wszystkich wzrokiem, ale zatrzymałam się na Liamie, który siedział koło Louisa i bawił się palcami. Jego mina nie wyrażała nic dobrego, ale kto by się cieszył gdyby ukochana osoba leżała w szpitalu i czekała na poród, zamiast być tu z nim?
-Wyjdźcie bez Liama. Pilnuj mamy. - szepnęłam na ucho Irlandczykowi, a ten tylko kiwnął głową i powiadomił resztę. Zostałam sama z nim. Szatyn zorientował się, że zostaliśmy w tyle i przemieścił się do drzwi. Ja złapałam go za rękaw marynarki, co zatrzymało go.
-Coś się stało? - zapytał, opadając na kanapę.
-O to samo miałam zapytać. - poprawiłam się na siedzeniu i poprawiłam włosy. - nie możesz cały wieczór pokazywać, że coś jest nie tak. Jess jest w dobrych rękach, nie martw się. Pojedziemy do niej po gali, dobrze? - chwyciłam go za prawą dłoń, mówiąc pocieszająco. Kiwnął głową lekko, a jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. - no, tak ma być.
-Dziękuję. - szepnął otwierając drzwi. Wyszedł z nich jako pierwszy, by podać mi rękę. Wyszczerzyłam się do niego i chwyciłam dłoń.
Zatrzasnęłam drzwi do limuzyny, a ta szybko odjechała. Wyszukałam w tłumie mojego chłopaka. Stał razem z moją mamą przy grupce dziewczyn. Kobieta była lekko zakłopotana, bo fanki pytały ją o wszystko co możliwe, a on się tylko śmiał podpisując swoje zdjęcia. Razem z Li podeszliśmy do nich, przeciskając się przez mężczyzn i kobiety. Nie do wiary, że tu jest tyle gwiazd! Właśnie Demi Lovato mi pomachała! Uśmiechnęłam się do niej szeroko, ale szatyn pociągnął mnie za rękę, przez co straciłam ją z oczu.
-
Cóż.. jednak przesunęłam 10 miesięcy.. bo ta ciąża Jess.. no sami wiece że rok to były bezsens bo by miała jakieś 3 miesiące opóźniony poród co jest niemożliwe XD
Proszę, wyraźcie swoją opinię..
Dajcie jak najwięcej komentarzy.
-Ty też. - odpowiedzieli chórem, po czym wybuchnęli śmiechem. Edwards miała na sobie długą, jedwabistą suknię w białym kolorze, a jej blond włosy były spięte w kucyka. Zayn trzymał ją w za rękę.
Pozostali chłopcy byli ubrani tak samo jak Niall. Czarne garnitury, krawaty i białe koszule.
Blondyn usiadł tuż obok mnie i splótł nasze palce. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, co odwzajemnił.
-
-Jesteśmy - powiedział Harry spoglądając przez okno. Zmierzyłam wszystkich wzrokiem, ale zatrzymałam się na Liamie, który siedział koło Louisa i bawił się palcami. Jego mina nie wyrażała nic dobrego, ale kto by się cieszył gdyby ukochana osoba leżała w szpitalu i czekała na poród, zamiast być tu z nim?
-Wyjdźcie bez Liama. Pilnuj mamy. - szepnęłam na ucho Irlandczykowi, a ten tylko kiwnął głową i powiadomił resztę. Zostałam sama z nim. Szatyn zorientował się, że zostaliśmy w tyle i przemieścił się do drzwi. Ja złapałam go za rękaw marynarki, co zatrzymało go.
-Coś się stało? - zapytał, opadając na kanapę.
-O to samo miałam zapytać. - poprawiłam się na siedzeniu i poprawiłam włosy. - nie możesz cały wieczór pokazywać, że coś jest nie tak. Jess jest w dobrych rękach, nie martw się. Pojedziemy do niej po gali, dobrze? - chwyciłam go za prawą dłoń, mówiąc pocieszająco. Kiwnął głową lekko, a jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. - no, tak ma być.
-Dziękuję. - szepnął otwierając drzwi. Wyszedł z nich jako pierwszy, by podać mi rękę. Wyszczerzyłam się do niego i chwyciłam dłoń.
Zatrzasnęłam drzwi do limuzyny, a ta szybko odjechała. Wyszukałam w tłumie mojego chłopaka. Stał razem z moją mamą przy grupce dziewczyn. Kobieta była lekko zakłopotana, bo fanki pytały ją o wszystko co możliwe, a on się tylko śmiał podpisując swoje zdjęcia. Razem z Li podeszliśmy do nich, przeciskając się przez mężczyzn i kobiety. Nie do wiary, że tu jest tyle gwiazd! Właśnie Demi Lovato mi pomachała! Uśmiechnęłam się do niej szeroko, ale szatyn pociągnął mnie za rękę, przez co straciłam ją z oczu.
-
Cóż.. jednak przesunęłam 10 miesięcy.. bo ta ciąża Jess.. no sami wiece że rok to były bezsens bo by miała jakieś 3 miesiące opóźniony poród co jest niemożliwe XD
Proszę, wyraźcie swoją opinię..
Dajcie jak najwięcej komentarzy.
Jeśli będzie mało, to będę rzadziej dodawał rozdziały.. chciałabym żebyście wyrazili swoją opinię.