czwartek, 24 października 2013

Rozdział 36.

-Kochanie.. - wyszeptał mi do ucha. - powiedz coś..
-Ja.. powiem Ci, ale proszę nie mów nikomu, rozumiesz? - mówiłam, nawet na niego nie patrząc.
-Dobrze. - cmoknął mnie w czoło i spojrzał w oczy.
-Jess.. ona.. - w moich oczach pojawiły się łzy. - ona urodziła, ale..
-O boże! To świetna wiadomość! - krzyknął rozradowany.
-Ale to nie wszystko.. - pociągnęłam nosem, na co Niall zareagował szybko - wykryto u niej pewną chorobę. To rak kości.. - załkałam wtulając się w białą koszulę blondyna. On spiął się i przycisnął mnie bardziej do siebie.
-Myślę, że powinniśmy niedługo powiedzieć reszcie.. - mruknął i pocałował mnie w czoło. - Nie warto ich okłamywać, lub przeciągać. Wcześniej czy później i tak się dowiedzą
-Masz rację, Liam codziennie dzwoni do Jess.. i tak muszą się dowiedzieć. Musimy jej pomóc. - mówiłam ciągle łkając.
-Spokojnie, skarbie. - wolną ręką pocierał moje plecy.
-Ale ona może umrzeć, Niall. - ścisnęłam jego ramiona, a moje kostki zabieliły się. - boję się.
-Cii.. - szepnął - obiecuje, pomożemy jej choćbyśmy mieli wszyscy razem wydać miliony. - mówił uspakajając mnie.
-Jedźmy do domu. - zaproponowałam. On kiwnął głową i splótł nasze palce.

-

-Jess, wszystko w porządku? - pytałam zmartwiona, siedząc na kanapie.
-Tak, wszystko ok. - odpowiedziała z lekką chrypką. - najważniejsze, że mały jest zdrowy.
-Wiesz jak dasz mu na imię? - zapytałam lekko uśmiechając się.
-Nie mam pojęcia. Podoba mi się David. Tak, ślicznie. - mówiła rozmarzona.
-Podoba mi się, a co z Liamem? - zapytałam.
Zamilkła. Usłyszałam tylko jak pociąga nosem i wzdycha ciężko.
-Powinnaś z nim pogadać. - rzekłam. - Co ma byś dalej. Musicie to omówić. 
-Mam mu powiedzieć o mojej chorobie? - zapytała.
-Tak będzie najlepiej.- szepnęłam - najlepiej jeśli powiesz wszystkim. Wpadniemy do Ciebie jutro, dobrze? Na spokojnie.
-Masz rację. - ziewnęła - jestem zmęczona.
-Śpij, skarbie. - uśmiechnęłam się, mając łzy w oczach - Będzie dobrze, obiecuję.
-Dobranoc. - szepnęła. Rozłączyłam się i położyłam komórkę na stoliku.
Odchyliłam głowę do tyłu i przymrużyłam oczy. Ona nie może umrzeć. Nie może nas zostawić. Damy radę.
-Zmęczona? - głos wyrwał mnie z zamyśleń - chodź , położymy się.
-Dobry pomysł. - mruknęłam wstając. Chłopak złapał mnie za rękę i zaprowadził po schodach na górę. Z lekko przymrużonymi oczami szłam w ślad z blondynem. Gdy dotarliśmy do sypialni, chłopak rozebrał moją sukienkę oraz buty, założył na mnie jakąś koszulkę i położył mnie do łóżka. Gdy zobaczyłam jak wychodzi z pokoju jęknęłam głośno, na co zareagował po sekundzie.
-Chodź. - zachęciłam go gestem ręki. Ten westchnął i również ściągnął wszystkie ubrania. Wskoczył koło mnie pod kołdrę, a ja wtuliłam się w niego mocno. Poczułam jak obdarowuje pocałunkami moje czoło. Uśmiechnęłam się kolejny raz tego wieczoru, przez co naszła mnie nadzieja, na lepsze jutro.

-

Nad ranem nie było tak źle. Wstałam z lekkim uśmiechem na twarzy, ciągle myślałam o tym, że Jessica jednak wyzdrowieje i będzie dobrze. Musi być dobrze.
Uśmiechnęłam się szerzej, gdy poczułam jak palce Irlandczyka muskają moją skórę w talii. Odwróciłam się do niego i pocałowałam namiętnie w usta.
-Już lepiej? - zapytał cicho.
-O wiele. - uśmiechnęłam się, ponownie muskając jego wargi.
-Zamieszkaj ze mną. - szepnął, a mnie zamurowało.
-Co? - zapytałam zdziwiona. - mam u ciebie zamieszkać? - aż otwarłam usta ze zdziwienia.
-Jesteśmy razem ponad rok, musimy zrobić jakiś "krok" - zachichotał. - więc pomyślałem, że może zaczniemy od tego.
-Niall. - zaśmiałam się. - pewnie, że z tobą zamieszkam. - uśmiechnęłam się szeroko - jejku, zaskoczyłeś mnie!
On wpił się w moje usta mocno. Jego ciężar przeniósł się na mnie, lecz nie bolało mnie to, jego pocałunki zakrywały cały ból. Wplotłam palce w jego blond czuprynę, uśmiechając się.
Delikatnie muskał moje wargi, co chwilę wkładając język w moje usta. Jednak przerwało nam donośne pukanie do drzwi. Chłopak jęknął i sturlał się ze mnie, po czym pobiegł na dół. Westchnęłam cicho i opuszkami palców przejechałam po miejscu pocałunków.
-Demi! - Niall krzyknął z dołu wesoło
-Idę.. - mruknęłam, tak by mnie usłyszał. Powolnie wygrzebałam się z łóżka i zeszłam na dół szurając stopami po wykładzinie. - co się sta..
W przedpokoju stała wysoka blondynka. Lekko uśmiechnęła się, gdy otwarłam usta ze zdziwienia. Po chwili stania i wgapiania się w przyjaciółkę podeszłam do niej i zamknęłam ją w uścisku.
-Jess. - szepnęłam całując jej polik. - co tu robisz?
-Lekarz kazał mi się przewietrzyć, wziąć rzeczy z domu.. wygląda na to, że trochę pobędę w szpitalu. - zaśmiała się zadziwiająco wesoło. - mówił, że jeśli operacja pójdzie dobrze, moją chorobę wyleczą za pół roku. No i oczywiście pół roku rehabilitacja. - przewróciła oczami, a ja zaśmiałam się.
-A gdzie David? - zapytałam.
-Ciągle leży w inkubatorze. - westchnęła - za tydzień Liam go odbierze. - wytłumaczyła, a ja odetchnęłam.
-Mówiłaś im?
-Jutro wpadną do szpitala. - spuściła wzrok. - mam nadzieję że też wpadniecie.
-Oczywiście. - powiedziałam równo z Niallem. Oboje spojrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
-Widzę, że wam przeszkodziłam.. - blondyna zerknęła na moje gołe nogi. Poczułam jak na moje policzki wpływają rumieńce.
-N-nie.. ja spałam.. po wczoraj. - spuściłam wzrok, a Niall objął mnie w pasie. Przyjaciele zaśmiali się, na co ja schowałam twarz w dłonie.
-Będę leciała. Taxówka czeka. - powiedziała z lekką chrypką. Uściskałam ją, a następnie wyszła z domu.
Przeczesałam moje rozczochrane włosy palcami i wypuściłam powietrze z ust,
-Księżniczka głodna? - wymruczał mi do ucha. - mmm.. mam ochotę na naleśniki.
Uśmiechnęłam się i pobiegłam razem z chłopakiem do kuchni.

-

EEEEWWWW....
PRZEPRASZAM, NIE MAM WENY, ZABIERAM SIE ZA NASTEPNY.

Mam do was wiadomość.
Wiem, że mówiłam, że będzie jeszcze dużo rozdziałów. 
Ale miałam plan za kilka tygodni oficjalnie zamknąć ten blog i założyć nowy, tym razem o Louisie.
Nie mogę zdradzić wam szczegółów, ale to będzie trochę inaczej pisany niż dotychczas blog :))
Więc jeszcze 5 rozdziałów + przeskok o kilka miesięcy i koniec.
A potem zabieram sie za Louiska c: 
Kocham was! 

20 KOMENTARZY?
Ostatnio jakoś słabo.

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 35.

Schowałam telefon do torebki i szybkim ruchem podniosłam się z krzesła.
-Co robisz? - blondyn odwrócił na mnie wzrok.
-Muszę.. niedobrze mi. Muszę się przejść. - skłamałam. A co innego miałam zrobić? Wszystko mu powiedzieć? Wtedy cała grupa poszłaby ze mną. - zostań, wrócę za niedługo.
On złapał moją dłoń i ucałował w palce. Uśmiechnął się lekko, co ja mu odwzajemniłam.
-Uważaj na siebie. - powiedział gdy już szłam w stronę wyjścia. Machnęłam ręką i zdenerwowana podążyłam dalej. Gdy wyszłam na zewnątrz napotkałam kilku ochroniarzy. Stali na czerwonym dywanie pilnując fanów którzy próbowali dostać się do środka. Uśmiechnęłam się lekko machając im. Ochroniarze skinęli mi głową z lekkim uśmiechem. W oddali stało jeszcze kilku. A wśród nich stał Paul.
-Paul! - zawołałam głośno, przyśpieszając.
-Ja? - zapytał odwracając się w moją stronę. - Demi, co tu robisz?!
Westchnęłam i coraz bardziej zniecierpliwiona i zdenerwowana ściągnęłam moje szpilki. Chwyciłam parę butów w prawą dłoń i ruszyłam biegiem do mężczyzny.
-Musisz mi pomóc. - wydyszałam. - zawieź mnie do najbliższego szpitala. Jess rodzi.
Zilustrował mnie wzrokiem zdziwiony. Po chwili kiwną głową i wziął mnie pod rękę. Przeszliśmy kilka metrów do dużego czarnego samochodu. Puścił mnie od razu otwierając drzwi. Wsiadłam pospiesznie do pojazdu i zatrzasnęłam drzwi. Po chwili mężczyzna usiadł na miejscu kierowcy i ruszył z piskiem opon.
Patrząc przez okno na ludzi obok przechodzących ściskałam materiał mojej sukienki. A co jeśli coś się stanie?
-Paul proszę szybciej. - jęknęłam. - proszę.
-Jeszcze pięć minut. Nie denerwuj się. - mówił cicho. Był tak samo zdenerwowany jak i ja.

-

Miła pani zza lady wskazała mi odpowiednią salę. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w windzie razem z Paulem. W tym samym momencie gdy drzwi do windy się otwarły i miałam wyjść z niej, mój telefon zaczął podskakiwać w torebce. Westchnęłam i pojękując sprawdziłam wyświetlacz.
-Halo? - mój głos zadrżał.
-Kochanie, gdzie jesteś? - Blondyn mówił spięty.
-Musiałam.. źle się czułam.. ja... - dukałam prawie przez łzy, gdy zobaczyłam jak przewożą bladą dziewczynę do sali operacyjnej. - Niall, przepraszam. Muszę kończyć, nie martw się. - wrzuciłam komórkę z powrotem do torby i podbiegłam do jednego z lekarzy.
-Proszę pana! - zawołałam - co się dzieje? Jestem przyjaciółką!
Brodaty mężczyzna odwrócił się w moją stronę, przecierając czoło.
-Wystąpiły małe komplikacje, dziecko pani Crew przyczepiło się do macicy, przez co nie może wyjść. Musimy zrobić cesarskie cięcie. Inaczej dziecko umrze, a możliwe że nawet pani Crew - tłumaczył zdenerwowany. - muszę iść.
Mężczyzna wbiegł do sali zatrzaskując za sobą drzwi. A ja zostałam sama na korytarzu.
Poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Usiadłam na plastikowym krzesełku i schowałam twarz w ręce. Kolejny raz czułam jak moja komórka dzwoni. Niall się martwi, może powinnam mu opowiedzieć wszystko? Ale jeśli przyjdzie tu z chłopakami? Przecież Jessica prosiła mnie bym przybyła sama.
-Demi - ktoś szeptał mi do ucha. Poczułam jak duża dłoń ląduje na moim ramieniu. - będzie dobrze.
-Ale Paul! A co jak dziecko umrze.. albo co gorsza ona?! - płakałam mu w rękaw. - co jeśli ją stracę?! A co z Liamem?! On się załamie! - łkałam.
On nie odpowiedział, tylko przytulił mnie mocno do siebie.
-Ciii.. - szepnął mi do ucha. - uwierz mi, będzie dobrze. - dał mi czułego całusa w skroń.
-Dziękuję że tu ze mną przyjechałeś. - mówiłam już bardziej spokojnie. - jesteś najlepszy.
-Zrobię wszystko, byś była szczęśliwa. - pogłaskał mnie po plecach. - Niall dzwoni.
-Nie mów mu.. - szepnęłam tylko, zanim odebrał.
-Słucham? - zapytał wesoło. Po chwili jednak jego uśmiech zniknął, za to pojawił się wstyd i zdenerwowanie. - Niall, nie zwalaj tego na mnie. Nie mam pojęcia gdzie jest..! Ja ją zgubiłem?! Nawet nie wiem...
-Niall, nie martw się, dobrze? - mruknęłam, jak najciszej, by nie zauważył, że płaczę. - spotkamy się na after party.
-Zabije tego gnoja! - warknął. - okłamał mnie.
-Niall uspokój się. - jęknęłam. - nie gniewaj się, ja mu kazałam.
-Gdzie jesteś? - wypuścił powietrze, tak, że aż zaszumiało w słuchawce.
-Jeśli ci powiem, wszyscy przyjedziecie. - podrapałam się po czole i westchnęłam - nie mogę dopuścić, żebyście przyjechali, poza tym jest gala. Wracaj tam i masz mi przynieść nagrodę, jasne? - lekko uśmiechnęłam się, mówiąc łagodnie.
-Dobrze, ale będę dzwonił co pół godziny. Okej? - zapytał już w miarę spokojnie.
-Jesteś najlepszy, kocham Cię. - mówiłam weselej, jednak dalej "nijak".
-Do zobaczenia. - rozłączył się, a ja odetchnęłam z ulgą i oddałam urządzenie Paulowi. - uh..

-

Gdy lekarz wyszedł na korytarz, od razu podniosłam się z miejsca. Jego twarz była spocona i czerwona, a warga drgała.
-Coś się stało? - zapytałam zdenerwowana.
-Nie wiem czy mogę pani powiedzieć.. najlepiej zadzwonię do rodziców dziewczyny. - mówił, na co ja zacisnęłam dłonie w pięści.
-Jej rodzice wyjechali. Do.. do Francji. - wytłumaczyłam. - jestem jej najbliższą przyjaciółką! Proszę, niech pan mi powie!
-Jessica.. wykryto u niej raka kości. Może dlatego poród się spóźniał. Oczywiście dziecko nie ucierpiało, zdrowy chłopczyk. - mówił, patrząc jak po moich policzkach sączą się łzy. - to da się wyleczyć. Rok, proszę dać nam rok, obiecuję że będzie dobrze.
-Kiedy mogę ją odwiedzić? - wydukałam.
-Niech odpocznie, jutro rano będzie idealnie. - powiedział. - niech pani pojedzie do domu i odpocznie, a jutro rano przyjedzie.
-Dziękuję, że pan ich uratował. Na prawdę bardzo dziękuję. - przeczesałam włosy palcami. On kiwnął głową i odszedł zmęczonym krokiem.
-Może wrócimy do Nialla? - Paul objął mnie jednym ramieniem i przytulił do siebie. - martwi się.
-Pewnie. - mruknęłam, nawet na niego nie zerkając. Ona musi wyzdrowieć.

Wsiadłam do samochodu, odpędzając się od fotoreporterów. Gdy już zatrzasnęłam drzwi, oparłam głowę o siedzenie i westchnęłam głośno. Starłam pojedynczą łzę palcem, przymykając oczy.
-Nie martw się, będzie dobrze. - pogłaskał mnie po dłoni, po czym zapalił silnik i ruszył.
Nie jechaliśmy długo, w sumie to nie wiem, bo obudziłam się w ramionach Paula. Niósł mnie na rękach.
Poczułam wzrok wszystkich na mojej osobie. Otwarłam oczy i ujrzałam sylwetki mężczyzn i kobiet, na końcu sali stał Niall i reszta bandu. Wszyscy stali tyłem do mnie.
-Niall, postaw mnie. - mruknęłam mu do ucha. On wykonał moje polecenie, a po chwili już stałam na podłodze. Otrzepałam sukienkę i poprawiłam włosy, gdy ktoś nagle objął mnie w pasie.
-Masz mi się wytłumaczyć, z tego wszystkiego, jasne? - mruczał mi groźnie do ucha. - jeśli nie..
-Później. - strzepnęłam jego dłonie z mojego ciała i ruszyłam w stronę kanapy, zostawiając go samego z Paulem. Przysiadłam na czerwonej kanapie i schowałam twarz w dłonie.
-Coś się stało? - usłyszałam jak Blondyn pyta mężczyznę.
-Najlepiej jeśli sama ci powie. Dotrzymuję obietnic, więc siedzę cicho. - powiedział, potem usłyszałam kroki i ciche westchnięcie.

--

Agnieszka come back!
I jak wam się podoba?
Na prawdę długo myślałam, choć nie widać..
następny będzie dłuższy c:
20 ?


sobota, 12 października 2013

Zawieszam.

Zawieszam.
Mało czasu, brak weny, szkoła, znajomi.
Poza tym mam problemy z komputerem. 
Jak dostanę nowy, lub będę miała dostęp, dodam rozdział.
Na razie to koniec, na czas nieokreślony.
Kocham was, przepraszam.. x

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 34

Arena była zapełniona gwiazdami, zespołami i aktorami. Musiałam przyznać, że pierwszy raz jestem w takim otoczeniu. Moje serce bije szybciej, gdy jakaś sławna osoba macha mi, lub uśmiecha. Nigdy bym nie pomyślała, że takie coś będzie miało miejsce.
Ścisnęłam mocniej dłoń blondyna gdy Ed Sheeran usiadł tuż przede mną. Nie pierwszy raz go spotykam, jednak nadal chciałabym podskakiwać jak mała dziewczynka. Uśmiechnęłam się tylko do niego leciutko, kryjąc moje szczęście. On pomachał mi i przysiadł tuż koło Miley Cyrus. Jejku, nie mogę się powstrzymać od..
-Mam ochotę cię pocałować. - szepnął mi do ucha blondyn. Spojrzałam mu w oczy, chichocząc cicho. - uwielbiam czerwone usta, ale dlaczego w takim momencie? - zapytał mrucząc cicho.
-No wiesz co. - udawałam urażoną. - ja tu się staram cię zadowolić, a ty nie chcesz, żebym ładnie wyglądała. - założyłam nogę na nogę, a ręce zaplotłam na piersi. On przygryzł dolną wargę, patrząc na moje usta.
-A później? - zapytał całując mój polik.
-Zastanowię się. - zachichotałam. - przed after party.
-Mamy jeszcze pół godziny do rozpoczęcia. Może pójdziemy na spacer? - spytał z nadzieją. Przewróciłam oczami i nachyliłam się do ucha mamy.
-Wracam za niedługo. Zajmij się czymś, porozmawiaj z chłopakami, nie wiem. - pokiwała głową twierdząco, uśmiechając się przy tym. Wiedziałam, że jest zestresowana. Było to widać po jej twarzy. Pogładziłam ją po dłoni i wstałam, na nogi napotykając blondyna który uśmiechał się od ucha do ucha. Odwzajemniłam uśmiech i splotłam nasze palce.
Przecisnęliśmy się przez rząd ludzi, przeszliśmy długim, oświetlonym lekko korytarzykiem i wyszliśmy z areny tylnym wyjściem. Odetchnęłam gdy świeże powietrze wleciało do mojego gardła. Irlandczyk pociągnął mnie za jakiś autobus i przycisnął do ściany.
-No, teraz się nie wywiniesz. - uśmiechnął się chytrze, na co ja jęknęłam cicho. Jego wzrok powędrował na moje usta. - proszę tylko o jeden pocałunek, no. - poprosił cicho złączając nasze nosy. - proszę.
Pokiwałam głową i musnęłam usta chłopaka, zostawiając na nich czerwony ślad. On po chwili pogłębił pocałunek, już całkiem ścierając szminkę z moich warg. Gdy odsunął się ode mnie, wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Złapałam się za brzuch, widząc jak całe usta Niebieskookiego przybrały kolor ciemnej czerwieni. On tylko pokiwał głową z dezaprobatą i podszedł do lusterka pojazdu, by zetrzeć szminkę. Ja wyciągnęłam małe lusterko i pomadkę z mojej torebki i przejechałam po moich wargach. Znów przybrały poprzedni kolor. Uśmiechnęłam się do odbicia i schowałam wszystko z powrotem.
-No wiesz... jest mały problem.. - powiedział odwracając się do mnie. Na jego policzku widniały ślady palców, jak i na brodzie. Nie umiejąc powstrzymać się od śmiechu, zaczęłam się śmiać, jednak po chwili zakryłam usta dłonią i podeszłam do blondyna.
-Chwila. - sięgnęłam do torebki po nawilżoną chusteczkę i gdy już chciałam wytrzeć jego twarz, do głowy wpadł mi pomysł. Chwyciłam w dłoń mój telefon i skierowałam aparat na twarz Nialla. On skrzywił się, ale pozwolił na zdjęcie. Zaśmiałam się i zrobiłam kilka fotek, po czym delikatnie zaczęłam ścierać pomadkę z jego twarzy. Gdy już wszystko było wytarte, wyrzuciłam materiał do kosza i splotłam nasze dłonie.
-To nie było fajne. - mruknął.
-Trzeba nie było naciskać. - zachichotałam.
-Ugh. - jęknął wchodząc razem ze mną do ciemnego korytarza. Zaśmiałam się ściskając jego dłoń jeszcze mocniej.
Gdy znaleźliśmy się w środku, wyszukałam wzrokiem naszych miejsc i ruszyłam w odpowiednią stronę. Blondyn cały czas oblizywał usta by pozbyć się niesmacznego płynu z chusteczki.
-Jesteśmy - powiedziałam do mamy, która rozmawiała przez telefon. Machnęła ręką i kontynuowała rozmowę. Spojrzałam na chłopaków, którzy siedzieli obok Irlandczyka. Śmiali się i rozmawiali głośno, w ogóle nie krępując się, że ktoś może ich usłyszeć. A nie rozmawiali normalnie. Haha! Przewróciłam oczami, gdy Blondyn wymówił parę nieszczególnie przyjemnych przekleństw. Trzepnęłam go w ramię. On spojrzał na mnie rozbawiony.
-No co?
-Wyrażaj się. - burknęłam niezadowolona - robisz wstyd tylko.
-Ej! - naburmuszył się. - mam dwadzieścia lat, mogę robić co chcę.
-Ale tu jest pełno ludzi! Niall! - krzyczałam szeptem, bijąc go w ramię. Pocałował mnie tylko w polik i wrócił do poprzedniej rozmowy. Westchnęłam i sprawdziłam godzinę na telefonie. Jeszcze piętnaście minut.. Uśmiechnęłam się i weszłam na twittera.

"Tak to jest jak się mnie nie słucha! 
@NiallOfficial ty idioto x"

Kliknęłam "Tweetuj" i uśmiechnęłam się szerzej. Po chwili dostałam miliony powiadomień, że ktoś podał dalej, dodał do ulubionych lub skomentował. Przeczytałam parę komentarzy śmiejąc się jak głupia.

"Uuu.. widzę było całowanie!" 
"Czerwona szminka, stylowo! Haha!" 

-Ej! - blondyn pomachał mi dłonią przed oczami. - z czego się śmiejesz?
-Nic, nic.. - wrzuciłam telefon do torebki, nadal chichocząc. On uniósł jedną brew, nie wiedząc o co chodzi.
-Demetrio! - podniósł głos zabawnie. - wiesz co? Sam sobie tego poszukam. - z udawanym "fochem" odwrócił się kontynuując rozmowę z chłopakami.
Nagle wszystkie światła pogasły, a na środek wyszła niejaka Taylor Swift. Uniosłam brwi i zerknęłam na Harry'ego. Nie patrzał na nią, tylko grzebał w swoim telefonie, zapewne udając, że jest czymś zainteresowany.
Pokręciłam głową łapiąc za dłoń blondyna. Spojrzał na mnie, lekko uśmiechając się.
-Prawa autorskie! - szepnął prawie niedosłyszalnie.
-Wsadź sobie je gdzieś. - uśmiechnęłam się szeroko i ścisnęłam jego palce bardziej.
Mój telefon nagle zadzwonił. Wyciągnęłam go szybko i przycisnęłam do ucha.
-Słucham? - odezwałam się cicho, by nie zagłuszać przemowy blondynki.
-Dem.. przyjedź proszę.. - Jessica dyszała do telefonu - zaczyna się.. proszę.. sama..
-Jess? - zapytałam zdenerwowana, ale połączenie urwało się - Jess?!

-

UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU krótki.
Przepraszam że tak długo ale mam problemy z komputerem i do dyspozycji mam tylko telefon. Poza tym szkoła, znajomi, nauka bla bla bla!!!
Przepraszam, następny rozdział postaram się napisać jak najszybciej.
Kocham was!
Przynajmniej 20 sensownych komentarzy?