środa, 18 grudnia 2013

piątek, 15 listopada 2013

Epilog.

Trzy miesiące później..

Piękna perłowa sukienka wsunęła się na moje ciało. Perrie spojrzała na mnie z błyskiem w oczach i dopięła suwak na plecach.
Spojrzałam w lustro, analizując każdy szczegół sukienki. Piękna, do kolan. Taka jaką zawsze chciałam.
-Jeszcze tylko fryzura. - oznajmiła blondynka, przygotowując wszystkie przyrządy. Usiadłam na obrotowym krześle, w mojej sypialni, ciągle patrząc na swoje odbicie. Ktoś zapukał do drewnianych drzwi.
-Czego?! - warknęła zdenerwowana Perrie, majstrując przy moich włosach.
-To ja. - damski głos zabrzmiał. Klamka opadła a drzwi rozszerzyły się. Krucha dziewczyna o krótkich, prostych, blond włosach weszła do pokoju, od razu zamykając je. Uśmiechnęła się szeroko, czym jej zawtórowałam.
-Jak się czujesz? - zapytałam po chwili.
-Jestem podekscytowana. - pisnęła jak najciszej umiała - Niall wygląda jak Bóg!
-Ej, nie mów mi - zaśmiałam się klepiąc ją po ręce. Ona przewróciła oczami zabawnie i usiadła na łóżku. - jak wyglądam?
Wstałam z krzesła i obróciłam się kilka razy wokół własnej osi. Dziewczyny dokładnie przyglądały mi się, z uśmiechem.
-Jak z bajki. - oznajmiła Perrie. Jess zgodziła się z nią, potakując. Ostatni raz spojrzałam w lustro, po czym w trójkę wyszłyśmy z pokoju. Powolnym krokiem, tak aby nie złamać nogi w moich czarnych szpilkach, zeszłam ze schodów.
Westchnęłam głośno. Zaczynamy.
-Niall, gotowy? - zapytałam podniesionym głosem. Zza ściany wyszło trzech chłopaków, ale żaden z nich nie był moim przyszłym mężem. Zayn, Louis i Harry zagwizdali głośno. Spuściłam zawstydzona wzrok na ziemię, by nie ujrzeli moich czerwonych policzków.
-Ej, nie podrywajcie mojej dziewczyny! - krzyknął blondyn. Zaśmiałam się głośno, a oni pokręcili głową.
-Po co? - zapytał Lou - ja mam Harry'ego. - loczek na słowa szatyna złapał jego rękę i mocno ścisnął.
-No właśnie - odszczeknął Zayn - ja mam Pezz. - przygryzł wargę patrząc na blondynkę, a ona zachichotała i wtuliła się w Mulata.
-Dlaczego ten krawat nie chce się normalnie ułożyć? - blondyn mówił do siebie, wychodząc zza dwuskrzydłowych drzwi do salonu. Zaśmiałam się, kręcąc głową z dezaprobatą.
Podeszłam do blondyna, odciągnęłam jego dłonie od krawatu i sama zawiązałam tak jak być powinien zawiązany.
Niall otworzył oczy szeroko, widząc mnie. Zaśmiałam się, strzepując niewidzialny pyłek z jego barków.
-Wyglądasz.. pięknie. - szepnął patrząc mi w oczy.
-Ty też...- chłopak zbliżył się do mnie i obdarzył czułym i namiętny pocałunkiem.
-Ale słodko. - mówiła Jess.
-Dobra gołąbki, musimy się zbierać. - Zayn mówił, przeczesując swoje włosy. Jego żona złapała go za rękę i wciągnęła z domu, Harry i Lou musieli niestety się rozstać, by nikt nie podejrzewał że coś ich łączy. Szatyn cmoknął swojego chłopaka w usta i wybiegł radosny za parą. Uśmiechnęłam się, widząc zarumienionego loczka.
Jednak Harry jako dżentelmen, jak i dla kobiet, nastawił ramię ku Jess. Ta zdezorientowana popatrzała za niego. Po chwili jednak zrozumiała o co mu chodzi i wzięła go pod rękę. Wyszli z domu, kierując się do czarnej limuzyny.
-Stresuję się. - mruknęłam, łapiąc blondyna za dłoń.
-Spokojnie, to ma być najlepszy dzień w twoim życiu. Nie możesz się denerwować. - jego ciepłe usta dotknęły mojego czoła, przypieczętowując je.
Irlandczyk pociągnął mnie delikatnie i wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi kluczem, a już po kilku minutach siedzieliśmy w białym Rolls Royce.

-

-Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Demetrią Morgan i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. - blondyn patrzył mi oczy, a mnie zaczęło jeszcze bardziej skręcać w żołądku.
-Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Niallem Horanem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.- wydusiłam w końcu z siebie zdenerwowana. Farbowany zauważył moją treme i uśmiechnął się lekko.
-Po złożeniu przysięgi ślubnej przez narzeczonych urzędnik stanu cywilnego mówi:
Wobec zgodnego oświadczenia obu stron, złożonego w obecności świadków, oświadczam, że Związek Małżeński Pani Demetrii Morgan i Pana Niall'a Horana został zawarty zgodnie z przepisami. Jako symbol łączącego Państwa związku wymieńcie proszę obrączki.

Jessica zrobiła kilka kroków w moją stronę. Wyciągnęła dłonie z czerwoną poduszeczką. Oboje wzięliśmy obrączki, po czym włożyliśmy je sobie na palce. Uśmiechnęłam się szeroko. Poczułam jak kilka łez spływa po moich policzkach. Niall szybko starł je kciukiem, uśmiechając się czule.

-Dokumentem, który stwierdza fakt zawarcia Związku Małżeńskiego jest Akt Małżeństwa sporządzony w Księdze Małżeństw pod nr pięćset dwadzieścia dziewięć, proszę Państwa o podpisanie tego aktu. - mówił mężczyzna. Dłonią pokazał na stolik obok. Podeszliśmy do niego razem z Jess i Liamem  po czym oboje złożyliśmy swoje podpisy na papierze - Złożenie podpisów wieńczy zawarcie związku małżeństwa. - rzekł, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
Wróciliśmy na poprzednie miejsca. Niall złapał moje dłonie, przybliżył się do mnie i namiętnie pocałował. Oddałam to, uśmiechając się do siebie.
Oklaski zastąpiły głuchą ciszę. Moi rodzice jak i mojego męża, uściskali się nawzajem.
-Ale ja nie sprzątam po imprezie. - szepnął mi na ucho, a ja zaśmiałam się głośno i klepnęłam w klatkę piersiową. - żono.
-Dam sobie radę.. - pokazałam mu język - mężu.
Oplotłam ręce wokół jego karku, a jego dłonie spoczęły na moich biodrach.
-Kocham Cię. - szepnął mi od ust - na zawsze.
-Na zawsze. - ponownie złączyliśmy swoje usta w namiętnym pocałunku.

-

-Czy zgodzisz się ze mną zatańczyć? - męski, niski głos zagłuszył gwar ludzi. Spojrzałam w górę i ujrzałam moje ojca. Uśmiechnęłam się, łapiąc jego dłoń.
-Jak najbardziej. - wstałam i razem z ojcem zrobiłam kilka kroków w stronę parkietu. 
On złapał mnie w pasie, a ja położyłam dłonie na jego ramionach. Poruszaliśmy się w rytm piosenki, patrząc na siebie.
-Oh, moja mała córeczka. - westchnął z uśmiechem - dopiero co uczyłaś się pisać..
-Tato.. - jęknęłam - jestem już dorosła, ale zawsze będę dla ciebie małą córeczką. - uśmiechnęłam się, wtulając w jego czarny garnitur.
-Jak dobrze że w końcu jesteś szczęśliwa. - mruknął przytulając mnie mocno.
-Ja też się cieszę. - szepnęłam, a muzyka skończyła się.
Mężczyzna rozluźnił uścisk. Podziękowałam i oddaliłam się od taty. Rozglądnęłam się za Niallem, jednak nigdzie go nie było.
Wyszłam z dusznego salonu i skierowałam się do ogrodu. Spostrzegłam pare znanych mi sylwetek, więc odsunęłam szklane drzwi i szybkim krokiem podeszłam do chłopaków.
-Szukam was wszędzie. - westchnęłam. Blondyn objął mnie ramieniem i cmoknął w czoło. - co to robicie? Jest zimno - zadrżałam.
-Gadamy sobie. - mruknął farbowany, dopiero teraz poczułam nieprzyjemną woń alkoholu
-Niall.. mam nadzieję, że nie wpiłeś dużo?
-No co ty.. - zrobił mały kroczek w tył, udowadniając mi to, że alkohol zawładnął jego ciałem. - mam pomysł - nagle ożywił się - chodź ze mną.
Chwycił mocno mój nadgarstek i pociągnął do środka domu. Minęliśmy duży salon z gośćmi i popędziliśmy po schodach na górę. Niall stawiał odważnie kroki w stronę naszej sypialni. Otwarłam buzię chcąc zaprzeczyć wejścia do środka, ale on wciągnął mnie tam i otworzył małe okno na przeciwko łóżka.
-Co ty robisz? - zapytałam zdezorientowana.
-Odkryłem to niedawno. - pokazał dłonią okno.
-Że się je otwiera? - zaśmiałam się głośno. - Niall..
-Nie o to chodzi. - złapał się za głowę, chichocząc. - zdejmij buty - westchnął.
Zrzuciłam szpilki ze stóp. On wystawił obie nogi na zewnątrz i stanął na półmetrowym w szerokości daszku. Spojrzał w górę, a ja zdziwiona podniosłam jedną brew do góry.
Co on wyprawia?
-Podaj mi ręce i stań koło mnie - rozkazał, wystawiając ręce w moją stronę. Mocno chwyciłam je i przystanęłam koło męża. - popatrz - wskazał na dach. Podniosłam wzrok.
-No i..? - zapytałam.
-Wejdź na górę. Pomogę ci. - złapał mnie za biodra, po czym uniósł nad ziemię. Szybko wspięłam się na dach i usiadłam na nim. Po chwili blondyn znalazł się koło mnie. Uśmiechnięty objął mnie ramieniem, a drugą dłonią pokazał na niebo.
-Lubię tu siedzieć. - odezwał się po chwili. - przyjemnie i cicho.
Spojrzałam na gwieździste, piękne niebo. Uśmiechnęłam się wtulając w Irlandczyka.
-Piękne. - szepnęłam.
-Zamarzyłem, że w dzień naszego ślubu zabiorę cię tu i pokażę ci to wszystko. W końcu, bez fleszy, pisku fanów.. - wychrypiał.
-Nie tęsknisz za tym? Nie żałujesz tej decyzji? - pytałam.
-W pewnym sensie trochę mi smutno. Będzie mi brakowało koncertów, tego wszystkiego.. - tłumaczył - ale oni zrozumieli, że chcę założyć rodzinę, być szczęśliwy.. No i uszy mnie już nie bolą - zażartował.
Wybuchnęłam śmiechem razem z chłopakiem.
-Ale mam nadzieję, że nasze małżeństwo będzie trwało dłużej. - mruknęłam, trochę spokojniej.
-Będzie trwało już zawsze. - mówił poważnie.
-Masz rację Niall, nawet po śmierci, obiecujesz? - zapytałam z nadzieją.
-Obiecuję. - szepnął złączając nasze usta w pełnym miłości pocałunku.

Zawsze, na zawsze. 
Po śmierci, w niebie. 
Będziemy patrzeć na siebie.
Z miłością taką jak kiedyś.
Jak wtedy gdy spotkaliśmy się.
I wtedy gdy powiedziałeś mi 'Kocham Cię'
I przy łożu śmierci
Gdy obiecałeś mi 
że zawsze będziesz przy mnie
i będziesz kochał mnie.*

----
Muszę przyznać, że się popłakałam na końcu, bo miałam akurat smutną piosenkę włączoną.
To już koniec, uh..
Na prawdę zależy mi na komentarzach.
Proszę, dajcie jeden, z opinią, napiszcie wszystko co chcecie.
Ale chciałabym, żebyście pozostawili coś po sobie.
Proszę..

*SAMA TO WYMYŚLIŁAM

Już niedługo wstawię tu link do nowego opowiadania o Louisie. 
Mam nadzieję, że też będziecie czytać. 

Na prawdę dziękuję wam za czytanie, za komentarze i za to, że wspieraliście mnie.

Dziękuję, kocham was. 
x

czwartek, 14 listopada 2013

HALO

Dobra, ja się biorę za epilog, a wy w tym czasie wchodźcie na te oto blogi :


-http://one-direction-love-trouble.blogspot.com/

koniec reklam, teraz możecie spamować linkami w komentarzach :))

BIORĘ SIĘ ZA EPILOG, ALE DODAM GO JAK BĘDZIE 30 KOMENTARZY :)

OJEJ, DZIĘKUJĘ, KOCHAM WAS ♥

wtorek, 12 listopada 2013

Reklama!

A więc pewna osoba poprosiła mnie, bym zareklamowała jej bloga.
Oczywiście, możecie do mnie pisać, to zareklamuję go.

http://www.fanfik1d.blogspot.com/?m=1#_=_ - dziewczyna pisze super, ale niestety nie ma komentarzy..

Więc postarajmy się i skomentujmy!

PS. W komentarzach możecie reklamować swoje blogi ;)
PS2. Czekam na komentarze pod rozdziałem!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 39.

Zapukałam delikatnie do drzwi. Gdy usłyszałam ciche "proszę" ze strony Liama, otwarłam drzwi i weszłam razem z Davidem i Niallem do sali. Chłopak siedział na łóżku, trzymając za rękę blondynę.
-Wszystko okej? - zapytałam przyjaciółkę. Spojrzała na mnie uśmiechając się delikatnie - czyli mam to brać za "tak"?
-Jest wszystko w porządku. - potwierdził Liam patrząc ciągle na swoją dziewczynę. - muszę się zbierać, kochanie.
-Dobrze. - kiwnęła głową. Ten nagle wpił się w jej usta delikatnie. Ona odwzajemniła to z uśmiechem. Ja wtuliłam się w Nialla, patrząc na całą sytuację. Odwróciłam wzrok na małego. Ten patrzał na mnie z dołu, swoimi malutkimi oczkami.
Niall odchrząknął przerywając pieszczoty pary. Liam przetarł usta palcami i podszedł do mnie.
-Dzięki za popilnowanie małego - odebrał ode mnie nosidełko.
-Możesz na nas liczyć. - uśmiechnęłam się ciepło. Ten odwzajemnił to, a po chwili wyszedł.
-My też się będziemy zbierać. - blondyn spojrzał na mnie, a jego oczy zaświeciły się. - wpadniemy za kilka dni. Dobrze? - zapytał.
-Pewnie - uśmiechnęła się.
Pożegnaliśmy się z dziewczyną, po czym ruszyliśmy do domu.

-

-Jestem zmęczona - wymamrotałam gdy ten zaczął całować mnie w szyję. Złapałam się blatu kuchennego i odchyliłam głowę. - ale to przyjemne. - zachichotałam.
Ten zamruczał, oplatając swoje dłonie wokół moich bioder. Przygryzł moją skórę, a ja syknęłam i odepchnęłam chłopaka. Farbowany zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
-Co robimy? - zajęczał głośno - nudzi mi sięę..
Przewróciłam oczami i chciałam odejść, jednak ten zatrzymał mnie i przyciągnął do siebie.
-Demiiiii.. - zajęczał znów, a ja westchnęłam.
-Jesteś ćwok. - zrobiłam minę obrażonego dziecka i skrzyżowałam ręce na piersi. Niall zrobił grymas na twarzy i odwrócił swój wzrok na coś za oknem. Jego mina spoważniała, a uścisk rozluźnił się.
Z przerażeniem odwróciłam wzrok i spojrzałam za szybę. Jednak nic tam nie dostrzegłam. Co go tak przeraziło? Gdy wróciłam na poprzednie miejsce, nikogo przy mnie nie było.
Serce zabiło szybciej. Odgarnęłam włosy i ruszyłam do holu. Ale tam też nic. Pobiegłam na górę i gdy już miałam skręcać w lewo, coś pociągnęło mnie za biodra. Uniosłam się nad ziemią. Zapiszczałam głośno, chcąc uderzyć napastnika.
-Co tak groźnie? - blondyn zapytał niosąc mnie wzdłuż korytarza. - za tego ćwoka.
-Puszczaj! - chichotałam wiercąc się w jego ramionach. On zachwiał się pare razy i upadł na ziemię, a ja razem z nim. - jesteś głupi. - śmiałam się leżąc na Irlandczyku.
-Ehh.. ktoś musi. - westchnął po czym wybuchł śmiechem. Spojrzałam na niego uśmiechając się. To jest zbyt zaraźliwe, żeby się nie śmiać. Wtuliłam się w blondyna śmiejąc się głośno. - no co?
-Nic, nic.. - spojrzałam na niego. - kocham Cię.
On poruszył zabawnie brwiami i cmoknął mnie w polik, co wywołało ponowny napad śmiechu.
-Może wstaniemy? - zapytał po chwili - wiesz, twardo tu..
-Oh, jasne. - podniosłam się z ciała chłopaka i podałam mu rękę. Z wahaniem przyjął ją i wstał za nogi.
-Marco dzwonił po południu, gdy byliśmy w szpitalu. Mówił, że mam przyjechać do studia koło ósmej. - westchnęłam strzepując niewidzialny pyłek z jego czarnej bluzki. - ale to nie potrwa długo. Chce tylko żebym przesłuchała muzykę do nowej piosenki. Może mu coś pomogę.. a jak wrócę, to coś porobimy, hm? - zapytałam. Na jego twarzy pojawił się grymas. - to nie potrwa długo.
-Mogę jechać z Tobą? - zapytał z nadzieją.
-Możesz mnie podwieźć. - zaśmiałam się przytulając go.
Westchnął i pogłaskał moje plecy.
Nawet po wytłumaczeniu Niallowi, że nic mnie nie łączy z ciemnowłosym, on i tak jest zazdrosny. Jednakże, taka już natura blondyna, a ja muszę się z nią pogodzić.
-Dobrze. - westchnął głęboko - ale poczekam pod studiem.
-Jesteś kochany - uśmiechnęłam się słodko, na co on cmoknął delikatnie czubek mojego nosa i spojrzał na zegarek.
-Mamy piętnaście minut. - zmarszczył nos.
-Szybko! - pociągnęłam go za rękę i zbiegłam na dół do holu. Ubrałam moje czarne trampki, gdy on w tym samym czasie otwarł auto które stało na podjeździe. Szybko chwyciłam kluczyki i zamknęłam dom.
Wsiadłam do auta, od razu łapiąc pas. Ten zaśmiał się powoli siadając na miejscu kierowcy.
-Spokojnie - śmiał się - zdążymy. Do studia jest dziesięć minut.
Odetchnęłam i oparłam głowę o siedzenie.
-Nadal jestem przyzwyczajona do starego domu - westchnęłam. On ponownie zaśmiał się i odpalił auto.

-

-Sory za spóźnienie - wpadłam do dużego pokoju. Marco wciągnął głośno powietrze i spojrzał mi w oczy. - jesteś bardzo zły?
-Biorąc pod uwagę to, że nie mieszkasz aż tak blisko i się dopiero co przeprowadziłaś, przymknę na to oko, chociaż nie lubię gdy ktoś się spóźnia. - mówił poważnie, co mnie przestraszyło. Po chwili uśmiechnął się szeroko i rozłożył ramiona. Przytuliłam go na przywitanie.
-Chcesz usłyszeć melodię? - zapytał siadając na krześle.
-Pewnie. - wzruszyłam ramionami spoglądając na głośnik, z którego miała wypłynąć melodia. Marco nacisnął "play" na laptopie, a melodia zaczęła się.
Przymknęłam oczy, nasłuchując gry gitary. Uśmiechnęłam się do siebie.
-Piękne. - szepnęłam. - z kim to robiłeś?
-Z bandem. - wyszczerzył zęby. - myślałem nad tym dość długo. Chłopaki mają dużo szalonych pomysłów na teledyski. Pomyślałem, że tym razem trochę powagi im nie zaszkodzi.
-Ktoś oprócz nas to słyszał? - zapytałam.
-Chłopaki tego nie słyszeli, tylko band, ja, Ty i menagerowie.. - mówił.
-Kiedy ją usłyszą?
-Po jutrze. Trzeba jeszcze dopracować pare szczegółów. - zapewnił mnie. - to wszystko na dzisiaj.
-Dzięki, że mi pokazałeś. - uśmiechnęłam się szeroko, targając jego włosy. - jesteś najlepszy.
Uśmiechnął się czule i ściągnął moją rękę z jego włosów.
-A jak tam u Ciebie i Nialla? - zapytał po chwili ciszy. - słyszałem o ślubie. Chyba nie.. - spojrzał na mój brzuch.
-Nie! - uniosłam się żartobliwie. - nie jestem w ciąży. I na razie nie zamierzam mieć dziecka. - wytłumaczyłam.
-Oh. - wyglądał jakby kamień spadł mu z serca, co mnie zdziwiło - myślałem, że oświadczył ci się z powodu dziecka..
-Uważasz, że Niall musiałby mi się oświadczyć, gdybym była w ciąży? Z przymusu? Nie będę miała dziecka, a Niall mnie kocha i dlatego się pobieramy - uniosłam jedną brew, mówiąc - Nie rozumiem Cię
-Nie o to mi chodziło.. - westchnął - nie ważne.
-Hm.. okej. - przeczesałam moje włosy palcami - będę się zbierała.
-Do zobaczenia. - mruknął grzebiąc w tekstach.
-Do zobaczenia. - odpowiedziałam i wyszłam z pokoju.
Skierowałam się do windy. Nacisnęłam małe kółeczko, by po chwili drzwi windy uchyliły się. Niall stał tam oparty o ściankę. Spojrzał na mnie uśmiechając się szelmowsko.
-Długo Cię nie było. - mruknął wystawiając do mnie rękę.
-Piętnaście minut? - uniosłam jedną brew łapiąc jego dłoń. Wciągnął mnie do środka i przycisnął guzik najniższego piętra.
-To dla mnie dużo. - mówił spokojnie, patrząc mi w oczy. - Chciałbym coś zrobić romantycznego. Dla nas. Chciałbym Cie gdzieś zabrać, spędzić z Tobą czas bez aparatów, chłopaków, niczego. Tylko my. Ale co ja zrobię? - spuścił wzrok - nigdy nie byłem zbytnio romantyczny sam z siebie. To chłopaki mi podali pomysł z restauracją. Jestem do niczego.. - westchnął - chciałabym..
-To dla mnie wiele znaczy, wiesz? - przybliżyłam się do niego, a on odgarnął kosmyk włosów za moje ucho - ale mi wystarczy to, że mieszkamy razem i spędzamy czas w domu. Na prawdę nie potrzebuję niczego specjalnego by być szczęśliwą. - skończyłam, gdy akurat winda zatrzymała się, a metalowe drzwi rozsunęły.
Chłopak delikatnie pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z budynku.
Od razu rzucił mi się w oczy tłum dziewczyn, krzyczące imię Nialla. Piski i krzyki również niszczyły moje uszy. Blask fleszy oślepił mnie, przez co zamknęłam oczy i wpadłam na Nialla. Złapał mnie w pasie i szybko wyprowadził z tłumu.
Wpadłam do auta, od razu zamykając drzwi. Po chwili znalazł się tam też Niall. Zapalił auto i nie zważając na nic, odjechał z piskiem opon.
-Wszystko w porządku? - zapytał po kilku minutach jazdy.
-Tak... tak. Trochę oczy mnie bolą. - wymamrotałam, ciągle przecierając powieki.
-Ludzie są wredni. To już kolejny raz. - szepnął, dodając gazu. - obiecuję Ci, że wyjedziemy stąd. Już nikt nam nie będzie przeszkadzał. Obiecuję. - ścisnął mocno kierownicę, a jego kostki stały się prawie białe.
-Ale Niall.. co z..
-Jestem w stanie zrezygnować z kariery. Chcę być szczęśliwy z Tobą, już zawsze. I chcę wyjechać. - przerwał mi.
-Nie pozwolę Ci. - szepnęłam.
-Chcesz bym był nieszczęśliwy? - zapytał ciężkim tonem. - Zespół jest dla mnie ważny. Chłopaki są ważni, ale nie zależy mi na sławie. Ty jesteś najważniejsza.
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam wzrok za szybę, i do końca drogi panowała między nami cisza.

-

"Ludzie! Dajcie nam trochę przestrzeni, my też jesteśmy ludźmi! Jestem zły." 

Przeczytałam Tweet Niall'a. Tysiące odpowiedzi od fanów. Jedni byli oburzeni, drudzy wspierali nas. Przetarłam ekran kciukiem i odłożyłam telefon.
-Jesteś głodna? - zapytał wchodząc do salonu.
-Nie. - mruknęłam. - chcę iść spać. Jest późno. - wstałam i ruszyłam w stronę holu. Ale ten chwycił mnie za nadgarstek, przez co zatrzymałam się w półkroku.
-Położyć się z Tobą? - ścisnął moją dłoń.
-Muszę pomyśleć. Przyjdź później. - mówiłam cicho. On puścił moją rękę, pozwalając mi na odejście. Szybko wbiegłam po schodach i weszłam do sypialni.
Chwyciłam pierwszą lepszą koszulkę blondyna, po czym zatopiłam się w białej, pierzastej pościeli.

Czy on na prawdę chce z rezygnować z tego co osiągnął, tylko dlatego, że mi coś przeszkadza? Dlaczego, zawsze musi być coś źle?
A co jeśli ma rację? Co jeśli, na prawdę nie zależy mu na sławie, tylko na spokojnym życiu, właśnie ze mną?

Co mam zrobić?

Dobrze, Niall. Bądźmy szczęśliwi.

-

Noooo okejjjj... jest ostatni rozdział, a teraz zabieram się za epilog. 
Ile dacie rady dać komentarzy? 
Postarajcie się jak najwięcej, dobrze? 

Kocham, zbieram się za epilog.

wtorek, 5 listopada 2013

Ehh..

Nie martwcie się. Zacznę o tego, że rozdział się pisze, niestety nie tak szybko jakbyście chcieli.

Drugą sprawą jest to, że niektórzy z was myślą, że usunę tego bloga.
NIE MA TAKIEJ OPCJI.
Blog zostaję, jednakże zaczynam nowego o Louisie.
Już niedługo zrobię szablon i wszystko co powinno się na nim znaleźć.

Jeśli chcecie wiedzieć cokolwiek o nowym lub tym blogu zapraszam na mojego ask'a :

KLIKNIJ TU

Możecie pytać o dalsze losy Demi i Nialla (znaczy nie będę wam mówiła wszystkiego, ale mogę coś zdradzić.)
Lub o następnego bloga o Louisie.

Pozdrawiam, za niedługo rozdział.

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 38.

Weiczór z moim chłopakiem - jak zawsze, przyniósł dużo śmiechu i zabawy..
I co z tego, że grupka ludzi za nami non stop chodziła? I co z tego, że mamy już miliony zdjęć, które zrobiono na jednej ulicy?
Muszę się przyzwyczaić. Chociaż jestem już ponad półtora roku z blondynem, nadal irytują mnie niektórzy  ludzie.
-Restauracja czy fast food? - blondyn zapytał rozglądając się po szerokiej ulicy ze sklepami z każdej strony. Splótł bardziej nasze dłonie, gdy zauważył, że się rozluźniają. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, chociaż ja swój wzrok utrzymywałam na ziemi. - co jest? - spytał zatrzymując się.
-Co? - podniosłam głowę. - nie, nic..
-Demi, halo. - zbliżył się do mojego ucha - halo, halo.
Roześmiałam się cicho, kręcąc głową. Jak on to robi, że jest taki zabawny, mówiąc zaledwie jedno słowo?
-Denerwują mnie aparaty, nie przejmuj się. - moje kąciki ust podniosły się delikatnie. - chodźmy.
-Oh, to może gdzieś wejdziemy? Jesteś głodna? - zapytał trochę speszony.
-Może pojedziemy do domu i odpoczniemy? Najchętniej bym się położyła na kanapie razem z Tobą. - zaproponowałam, a on uśmiechnął się szeroko i razem ruszyliśmy ku jego samochodowi.

Gdy dotarliśmy do domu, niestety po godzinie, od razu rzuciłam się na czarną kanapę i przymknęłam oczy. Jestem wykończona krzykami, piskami, błaganiami i zdjęciami oraz blaskami fleszy paparazzich.
Usłyszałam stukot rzucanych kluczy na stolik i kroki.
-Chcesz iść spać? - zapytał z troską. - jeśli..
-Połóż się koło mnie. - poprosiłam, przerywając mu. Ten spełnił moją prośbę i już po kilku sekundach leżał przy mnie. Wtuliłam się w jego ciepłą koszulkę, przymykając oczy.
Cisza, tego mi było trzeba.
-Demi?
-Hmmm? - mruknęłam sennie.
-Zostaniesz kiedyś moją żoną? - zapytał niepewnie. Otwarłam oczy i spojrzałam na niego.
-Niall.. Mamy po dwadzieścia lat. Jeszcze dużo czasu. - uśmiechnęłam się, gładząc dłonią jego polik.
-Wiem, ale Cię kocham -szepnął - Popatrz.. Zayn i Pezz się już zaręczyli.. to może.. - mówił cicho, bojąc się mojej reakcji. - może my też..?
-Oh, kochanie.. - westchnęłam - porozmawiamy jutro, dobrze?
-Mhm.. dobrze. - powiedział zawiedziony - jutro..
Przyłożyłam dłoń do jego policzka, a on delikatnie mnie pocałował. Z chwilą pogłębialiśmy pocałunek i gdy farbowany miał wsadzić dłoń pod moją koszulkę, otworzyłam oczy, a blask flesza oślepił mnie.
Dlatego właśnie nie lubię dużych okien..
Od razu zepchnęłam z siebie chłopaka i wybiegłam z salonu.
-Cholera! - krzyknęłam siadając na miękkich schodach. - nawet nie ma prywatności!
-Dem, nie denerwuj się.. - próbował mnie uspokoić. Kucnął przede mną i złapał za dłonie.
-Odkąd z tobą zamieszkałam, nie dają mi spokoju. - warknęłam ze łzami w oczach.
-A odkąd jestem z Tobą, mi nie dają spokoju! - krzyknął rozkładając ręce.
A to było jak cios w serce. Chciałam coś powiedzieć, ale od razu po rozchyleniu ust zamknęłam je. Samotna łza spłynęła po moim policzku.
Dopiero po kilku sekundach zdał sobie sprawę co powiedział. Przeczesał nerwowo włosy i podszedł do mnie na krok.
-Demi.. ja.. nie to..
-Wiem co miałeś na myśli. - przerwałam mu spokojnie - miłej nocy. - szepnęłam wstając. Chwyciłam moją kurtkę i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Jednak on wyszedł za mną i próbował mnie zatrzymać. Szarpnął mnie za rękę mocno, a ja syknęłam i odwróciłam się w jego stronę.
Już tłum ludzie zebrał się w naszym ogródku co spowodowało jeszcze większe zdenerwowanie.
-Demi.. - mruknął podchodząc do mnie. - przecież wiesz..
-To może nie powinniśmy być razem? Skoro chcesz mieć spokój, proszę. - mówiłam łkając co chwilę.
-Przepraszam, wiesz że Cię kocham najbardziej na świecie. Wiesz, że bym Cię nie zostawił. - mówił przyciągając mnie do siebie. Splótł nasze dłonie i oparł się czołem o moje czoło.
-Właśnie to udowodniłeś.. - dukałam nadal płacząc.
Uklęknął na jedno kolano i z kieszeni wyciągnął małe, czarne pudełeczko. Paparazzi ciągle oświetlało nam małą, kamienną dróżkę. Kilka nawet gwizdało z zaskoczenia.
-Nie jest to najlepszy moment, wiem. - westchnął - ani za romantyczny. Miałem to zrobić wcześniej, w restauracji. Jednak los chciał, że pojechaliśmy do domu. Zapytałem Cię, czy chciałabyś za mnie kiedyś wyjść, by się upewnić. Ale znowu zbyłaś mnie.. - ucałował moje kostki w dłoniach. Zamrugałam załzawionymi oczami, zaskoczona. Czy on..? - A więc Demetrio, dużo razem przeżyliśmy, pamiętam nawet nasz pierwszy wieczór.. gdy.. sama wiesz. Pamiętam nasz każdy pocałunek, nasze każde "kocham Cię" z naszych ust i piosenkę "Kiss You", którą śpiewałem specjalnie dla Ciebie. Każda chwila z Tobą, była najlepszą jaką przeżyłem. Dlatego chcę Ci zadać to pytanie.. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz ze mną do końca życia, założysz ze mną rodzinę i uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi? - otworzył małe pudełko, a w nim ujrzałam cienki, srebrny pierścionek. - wiem, że nie lubisz złota..
-Niall.. - szepnęłam, ledwo go widząc przez łzy. - o mój Boże.. Ja..
-Proszę. - szepnął leciutko uśmiechając się.
-Tak, Niall. Zostanę z Tobą do końca życia, założę z Tobą rodzinę i uczynię Cię najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.  - powiedziałam łkając z radości.
Wstał i wziął mnie w swoje ramiona. Zakręcił mną dookoła i pocałował namiętnie.
Jestem jego narzeczoną!
Oddałam pocałunek, słysząc gwizdy i oklaski. Uśmiechnęłam się, ściskając go mocno. Łzy ciekły po mojej twarzy strumieniami. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji..

-

Leżałam w ramionach blondyna, dokładnie oglądając pierścionek na moim palcu.
-Coś nie tak? - zapytał cicho, widząc jak dokładnie go analizuje.
-Jest piękny.. - powiedziałam nadal oglądając moją dłoń. - zaskoczyłeś mnie..
-Cieszę się, że Ci się podoba. - pocałował moje czoło i przytulił mocniej. - musimy jeszcze ustalić dużo rzeczy..
-To może urządźmy jakąś kolację u nas.. albo obiad.. - poprawiłam się na łóżku, tak by patrzeć na blondyna - no i zaprosimy wszystkich. A potem im powiemy? Hm? - mówiłam podekscytowana. On zaśmiał się, gładząc ręką moje plecy.
-Świetnie. Ale zakładam, że już wszystko jest w gazetach, zapewne połowa świata o tym wie. - stwierdził.
-Zapomniałam - pacnęłam się w czoło, marszcząc nos - to może, jakaś impreza?
-Świetnie. - mruknął zadowolony - najpierw myślałem, że się nie zgodzisz.. - dodał po chwili ciszy.
-Przecież Cię kocham - powiedziałam uśmiechnięta - wiesz o tym.
-Ale po tym co powiedziałem.. bałem się. - mówił.
-Oh.. nie wracajmy do tego, dobrze? - uśmiechnęłam się ciepło. - ważne, że jest dobrze.
-To jest najważniejsze - pogłaskał mnie po włosach.

-

-Demi!! - blondynka krzyknęła, gdy zobaczyła mnie w drzwiach sali szpitalnej. - o mój boże!
Uśmiechnęłam się do niej ciepło i usiadłam na małym krzesełku.
-Co u Ciebie? - zapytał blondyn opierając się na krześle.
-Nie będę gadać o mnie! Lepiej o was! - mówiła podekscytowana - kupiłam rano gazetę. I patrzcie co jest na okładce! - pokazała nam jedno kolorowe czasopismo.
"Czy Niall Horan oświadczył się swojej dziewczynie?! My wszystko wiemy!"
-Gratulacje. - uśmiechnęła się szczerze i uściskała nas. - oh, Dem, trzeba tyle przygotować!
-Na razie zaczniemy od imprezy. Wiesz, taka zaręczynowa. A potem pomyślimy o samym ślubie. - ścisnęłam jej rękę. - nie ma dużo do roboty, poradzimy sobie.
-Bierzmy pod uwagę też to, że Dem nie może mieć ślubu kościelnego - odezwała się.
-Dlaczego? - blondyn uniósł jedną brew.
-Dem nie chodziła do szkoły. - spuściłam wzrok. Jak mogłam o tym nie pomyśleć?
-Trudno. - mruknął blondyn schylając się koło mnie. Objął mnie lewym ramieniem uśmiechając się. - będzie cywilny.
Chłopak musnął czule moje usta, a z ust Jess wydobyło się ciche "Aww". Blondyn uśmiechnął się do mnie i ponownie pocałował, tym razem czulej.
-Idę po coś do jedzenia, nie jadłem śniadania. - wymamrotał i zniknął za drzwiami.
Zaśmiałam się i spojrzałam na przyjaciółkę, która przygryzała wargę.
-No co? - zaśmiałam się.
-Jesteście słodcy. - zachichotała słodko - od początku uważałam, że pasujecie do siebie.
-Bo byłaś pijana. - prychnęłam. - lepiej opowiadaj co u Ciebie. Dawno Cię nie odwiedzałam.
-Dzisiaj Liam przyjdzie z Davidem. Chcesz go poznać? - zapytała.
-Pewnie. - powiedziałam uśmiechnięta - a jak z Liamem?
Zamilkła. Spuściła wzrok, bawiąc się palcami.
-Ej, Jess. - podniosłam jej podbródek palcem. - co jest?
-Nie jest tak jak kiedyś.. uważa, że powinnam odpoczywać. Myśli, że nie potrzebuję czułości. Wiesz.. nie pocałował mnie od kilku dni. Rozmawiamy krótko, głównie od Davidzie. - mówiła smutno. Przetarła oczy palcami, by łzy nie wyciekły z jej oczu.
Ktoś zapukał do drzwi. Odwróciłam głowę w stronę drzwi. A w nich stał Liam z małym nosidełkiem. Uśmiechnął się szeroko do mnie, ale gdy zobaczył, że Jessica płacze, jego mina zrzedła.
-Co się dzieje? - zapytał stawiając małego na końcu łóżka. - Jess? - pytał zmartwiony, gdy ta nie odpowiadała.
-Zostawię was. - podniosłam się z krzesła. - mogę wziąć małego?
-Proszę. - Liam odezwał się nawet nie patrząc na mnie.
Chwyciłam rączkę nosidełka i wyszłam z sali. Westchnęłam cicho, patrząc na maluszka. Gdy się uśmiechnęłam, on zaśmiał się cicho.
Usiadłam na plastikowym krzesełku i wyciągnęłam chłopczyka.
-Cześć Malutki, jestem twoją ciocią, wiesz? - palcem dotknęłam jego malutkiego noska. Uśmiechnął się leciutko.
-Śliczny. - blondyn stał nade mną. Po chwili usiadł tuż koło mnie i objął ręką. - czemu nie jesteś w środku?
-Oh, dużo gadania. Później ci wytłumaczę. - spojrzałam na niego. Po chwili on pocałował mnie czule. Czułam jego cudowny zapach i smak.
Gdy spojrzałam na malucha, przyglądał się nam z ciekawością. Zaśmiałam się przez pocałunek, zerkając co chwilę na małego.
Czy ja kiedyś będę mamą?

-

No.. został jeden rozdział hihihihih
20 komentarzy i dodam ostatni rozdział a potem jeszcze epilog heheh <3
._.

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 37.

Po wiadomości od Jess, wszyscy uznaliśmy, że trzeba jej pomóc. Liam był załamany, jednak ona pocieszała go, zamiast on ją.

Tydzień później wprowadziliśmy się do nowego domu. Oczywiście Niall, jak to on, bez mojej zgody zakupił go i urządził. Prawie go udusiłam ze szczęścia, gdy oznajmił, że się wprowadzamy. 

-Niall! - krzyknęłam siedząc na czarnej, skórzanej kanapie. 
-Tak? - usłyszałam stukot butów, a zaraz po tym blondyna wychodzącego zza ściany. - coś się stało?
-Pomożesz mi w piosence? - zapytałam, robiąc słodkie oczka. Przecież musiałam mieć inspirację!
-Pewnie - mruknął - co masz?
Przekartkowałam parę kartek z mojego zeszytu i zaczęłam.

"Written in these walls are the stories that I can’t explain
I leave my heart open but it stays right here empty for days

She told me in the morning she don’t feel the same about us in her bones
It seems to me that when I die these words will be written on my stone

And I’ll be gone gone tonight
The ground beneath my feet is open wide
The way that I been holdin’ on too tight
With nothing in between.." - westchnęłam - a potem to już nie wiem..
-To jest genialne! - spojrzał mi przez ramię na parę linijek tekstu. - jak się nazywa?
-Nie mam jeszcze tytułu. - mruknęłam cicho - masz jakiś pomysł? 
Przez chwilę wpatrywał się w tekst, a po chwili spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-A może i mam. - powiedział, z wrednym uśmieszkiem. - ale.. 
-O nie.. co mam znowu zrobić? - jęknęłam i oparłam głowę o oparcie kanapy. 
-Nic wielkiego. Od rana nie dostałem całusa. - jego uśmiech wykrzywił się w smutny grymas.
Ustawiłam usta w dziubek, powstrzymując się od śmiechu, on przybliżył się i delikatnie musnął je. Jednak na tym nie skończył. Pogłębił pocałunek, przytrzymując moją głowę.
-No..od razu lepiej. - mruknął odsuwając się ode mnie. Po chwili przeskoczył oparcie kanapy i usiadł koło mnie.
-"The story of my life I take her home
I drive all night to keep her warm and time…
Is frozen (the story of, the story of)
The story of my life I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life (the story of, the story of)

Written on these walls are the colors that I can’t change
Leave my heart open but it stays right here in its cage

I know that in the morning now I’ll see us in the light upon a hill
Although I am broken, my heart is untamed/untainted still

And I’ll be gone gone tonight
The fire beneath my feet is burning bright
The way that I been holdin’ on so tight
With nothing in between." - westchnął a ja otwarłam buzię z zaskoczenia.
-Teraz to wymyśliłeś? - zapytałam zszokowana.
-Nie - wyszczerzył zęby - znalazłem twój zeszyt kilka dni temu i postanowiłem coś napisać.
-Dotykałeś mojego zeszytu? - podniosłam jedną brew, a on potarł czoło dłonią, lekko uśmiechając się - wiesz, że tylko ja mogę.
-No ale Demi, jestem twoim chłopakiem, chyba mogę nie? - zaśmiał się.
-Nie. - mówiłam poważnie, ale widząc zmieszaną minę chłopaka roześmiałam się na głos. - oh, kochanie...
-No co? - spuścił wzrok. - myślałem..
-No możesz przecież. - cmoknęłam go w polik. - masz coś jeszcze?
-Całą piosenkę tylko. - mruknął. Rozszerzyłam ponownie usta i podałam mu zeszyt. Ten odebrał go i zaczął pisać. Patrzałam na jego twarz uważnie i ze skupieniem. Bardzo zaskoczył mnie tą wiadomością.
Po paru minutach oddał mi kartki, a ja zaczęłam czytać.
-Kiedy ty..
-Mówiłem, kilka dni temu. Nudziło mi się, podczas twojej kąpieli. - zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem.
-Jest piękna. - mówiłam nie odrywając wzroku od kartki.
-Dobra, teraz przerwa - wyrwał mi je - idziemy do kina. - wstał i wziął mnie za rękę. Drugą sprawdził coś w kieszeni. - jeśli znajdę kluczyki z auta.
Przewróciłam oczami i pokręciłam głową.
-W kurtce.
To będzie długi wieczór.

--

KUŹWA, ZNOWU NIE MA KOMENTARZY. 
NIE BĘDĘ NIC DODAWAŁA, JEŚLI ICH NIE BĘDZIE.
TO DLA MNIE WAŻNE A WY TO OLEWACIE.
Prosiłam was o 20 a wy daliście 16.
Jeśli nie bedzie komentarzy - nie będzie rozdziałów.
Dajcie przynajmniej te 20.. 

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 36.

-Kochanie.. - wyszeptał mi do ucha. - powiedz coś..
-Ja.. powiem Ci, ale proszę nie mów nikomu, rozumiesz? - mówiłam, nawet na niego nie patrząc.
-Dobrze. - cmoknął mnie w czoło i spojrzał w oczy.
-Jess.. ona.. - w moich oczach pojawiły się łzy. - ona urodziła, ale..
-O boże! To świetna wiadomość! - krzyknął rozradowany.
-Ale to nie wszystko.. - pociągnęłam nosem, na co Niall zareagował szybko - wykryto u niej pewną chorobę. To rak kości.. - załkałam wtulając się w białą koszulę blondyna. On spiął się i przycisnął mnie bardziej do siebie.
-Myślę, że powinniśmy niedługo powiedzieć reszcie.. - mruknął i pocałował mnie w czoło. - Nie warto ich okłamywać, lub przeciągać. Wcześniej czy później i tak się dowiedzą
-Masz rację, Liam codziennie dzwoni do Jess.. i tak muszą się dowiedzieć. Musimy jej pomóc. - mówiłam ciągle łkając.
-Spokojnie, skarbie. - wolną ręką pocierał moje plecy.
-Ale ona może umrzeć, Niall. - ścisnęłam jego ramiona, a moje kostki zabieliły się. - boję się.
-Cii.. - szepnął - obiecuje, pomożemy jej choćbyśmy mieli wszyscy razem wydać miliony. - mówił uspakajając mnie.
-Jedźmy do domu. - zaproponowałam. On kiwnął głową i splótł nasze palce.

-

-Jess, wszystko w porządku? - pytałam zmartwiona, siedząc na kanapie.
-Tak, wszystko ok. - odpowiedziała z lekką chrypką. - najważniejsze, że mały jest zdrowy.
-Wiesz jak dasz mu na imię? - zapytałam lekko uśmiechając się.
-Nie mam pojęcia. Podoba mi się David. Tak, ślicznie. - mówiła rozmarzona.
-Podoba mi się, a co z Liamem? - zapytałam.
Zamilkła. Usłyszałam tylko jak pociąga nosem i wzdycha ciężko.
-Powinnaś z nim pogadać. - rzekłam. - Co ma byś dalej. Musicie to omówić. 
-Mam mu powiedzieć o mojej chorobie? - zapytała.
-Tak będzie najlepiej.- szepnęłam - najlepiej jeśli powiesz wszystkim. Wpadniemy do Ciebie jutro, dobrze? Na spokojnie.
-Masz rację. - ziewnęła - jestem zmęczona.
-Śpij, skarbie. - uśmiechnęłam się, mając łzy w oczach - Będzie dobrze, obiecuję.
-Dobranoc. - szepnęła. Rozłączyłam się i położyłam komórkę na stoliku.
Odchyliłam głowę do tyłu i przymrużyłam oczy. Ona nie może umrzeć. Nie może nas zostawić. Damy radę.
-Zmęczona? - głos wyrwał mnie z zamyśleń - chodź , położymy się.
-Dobry pomysł. - mruknęłam wstając. Chłopak złapał mnie za rękę i zaprowadził po schodach na górę. Z lekko przymrużonymi oczami szłam w ślad z blondynem. Gdy dotarliśmy do sypialni, chłopak rozebrał moją sukienkę oraz buty, założył na mnie jakąś koszulkę i położył mnie do łóżka. Gdy zobaczyłam jak wychodzi z pokoju jęknęłam głośno, na co zareagował po sekundzie.
-Chodź. - zachęciłam go gestem ręki. Ten westchnął i również ściągnął wszystkie ubrania. Wskoczył koło mnie pod kołdrę, a ja wtuliłam się w niego mocno. Poczułam jak obdarowuje pocałunkami moje czoło. Uśmiechnęłam się kolejny raz tego wieczoru, przez co naszła mnie nadzieja, na lepsze jutro.

-

Nad ranem nie było tak źle. Wstałam z lekkim uśmiechem na twarzy, ciągle myślałam o tym, że Jessica jednak wyzdrowieje i będzie dobrze. Musi być dobrze.
Uśmiechnęłam się szerzej, gdy poczułam jak palce Irlandczyka muskają moją skórę w talii. Odwróciłam się do niego i pocałowałam namiętnie w usta.
-Już lepiej? - zapytał cicho.
-O wiele. - uśmiechnęłam się, ponownie muskając jego wargi.
-Zamieszkaj ze mną. - szepnął, a mnie zamurowało.
-Co? - zapytałam zdziwiona. - mam u ciebie zamieszkać? - aż otwarłam usta ze zdziwienia.
-Jesteśmy razem ponad rok, musimy zrobić jakiś "krok" - zachichotał. - więc pomyślałem, że może zaczniemy od tego.
-Niall. - zaśmiałam się. - pewnie, że z tobą zamieszkam. - uśmiechnęłam się szeroko - jejku, zaskoczyłeś mnie!
On wpił się w moje usta mocno. Jego ciężar przeniósł się na mnie, lecz nie bolało mnie to, jego pocałunki zakrywały cały ból. Wplotłam palce w jego blond czuprynę, uśmiechając się.
Delikatnie muskał moje wargi, co chwilę wkładając język w moje usta. Jednak przerwało nam donośne pukanie do drzwi. Chłopak jęknął i sturlał się ze mnie, po czym pobiegł na dół. Westchnęłam cicho i opuszkami palców przejechałam po miejscu pocałunków.
-Demi! - Niall krzyknął z dołu wesoło
-Idę.. - mruknęłam, tak by mnie usłyszał. Powolnie wygrzebałam się z łóżka i zeszłam na dół szurając stopami po wykładzinie. - co się sta..
W przedpokoju stała wysoka blondynka. Lekko uśmiechnęła się, gdy otwarłam usta ze zdziwienia. Po chwili stania i wgapiania się w przyjaciółkę podeszłam do niej i zamknęłam ją w uścisku.
-Jess. - szepnęłam całując jej polik. - co tu robisz?
-Lekarz kazał mi się przewietrzyć, wziąć rzeczy z domu.. wygląda na to, że trochę pobędę w szpitalu. - zaśmiała się zadziwiająco wesoło. - mówił, że jeśli operacja pójdzie dobrze, moją chorobę wyleczą za pół roku. No i oczywiście pół roku rehabilitacja. - przewróciła oczami, a ja zaśmiałam się.
-A gdzie David? - zapytałam.
-Ciągle leży w inkubatorze. - westchnęła - za tydzień Liam go odbierze. - wytłumaczyła, a ja odetchnęłam.
-Mówiłaś im?
-Jutro wpadną do szpitala. - spuściła wzrok. - mam nadzieję że też wpadniecie.
-Oczywiście. - powiedziałam równo z Niallem. Oboje spojrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
-Widzę, że wam przeszkodziłam.. - blondyna zerknęła na moje gołe nogi. Poczułam jak na moje policzki wpływają rumieńce.
-N-nie.. ja spałam.. po wczoraj. - spuściłam wzrok, a Niall objął mnie w pasie. Przyjaciele zaśmiali się, na co ja schowałam twarz w dłonie.
-Będę leciała. Taxówka czeka. - powiedziała z lekką chrypką. Uściskałam ją, a następnie wyszła z domu.
Przeczesałam moje rozczochrane włosy palcami i wypuściłam powietrze z ust,
-Księżniczka głodna? - wymruczał mi do ucha. - mmm.. mam ochotę na naleśniki.
Uśmiechnęłam się i pobiegłam razem z chłopakiem do kuchni.

-

EEEEWWWW....
PRZEPRASZAM, NIE MAM WENY, ZABIERAM SIE ZA NASTEPNY.

Mam do was wiadomość.
Wiem, że mówiłam, że będzie jeszcze dużo rozdziałów. 
Ale miałam plan za kilka tygodni oficjalnie zamknąć ten blog i założyć nowy, tym razem o Louisie.
Nie mogę zdradzić wam szczegółów, ale to będzie trochę inaczej pisany niż dotychczas blog :))
Więc jeszcze 5 rozdziałów + przeskok o kilka miesięcy i koniec.
A potem zabieram sie za Louiska c: 
Kocham was! 

20 KOMENTARZY?
Ostatnio jakoś słabo.

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 35.

Schowałam telefon do torebki i szybkim ruchem podniosłam się z krzesła.
-Co robisz? - blondyn odwrócił na mnie wzrok.
-Muszę.. niedobrze mi. Muszę się przejść. - skłamałam. A co innego miałam zrobić? Wszystko mu powiedzieć? Wtedy cała grupa poszłaby ze mną. - zostań, wrócę za niedługo.
On złapał moją dłoń i ucałował w palce. Uśmiechnął się lekko, co ja mu odwzajemniłam.
-Uważaj na siebie. - powiedział gdy już szłam w stronę wyjścia. Machnęłam ręką i zdenerwowana podążyłam dalej. Gdy wyszłam na zewnątrz napotkałam kilku ochroniarzy. Stali na czerwonym dywanie pilnując fanów którzy próbowali dostać się do środka. Uśmiechnęłam się lekko machając im. Ochroniarze skinęli mi głową z lekkim uśmiechem. W oddali stało jeszcze kilku. A wśród nich stał Paul.
-Paul! - zawołałam głośno, przyśpieszając.
-Ja? - zapytał odwracając się w moją stronę. - Demi, co tu robisz?!
Westchnęłam i coraz bardziej zniecierpliwiona i zdenerwowana ściągnęłam moje szpilki. Chwyciłam parę butów w prawą dłoń i ruszyłam biegiem do mężczyzny.
-Musisz mi pomóc. - wydyszałam. - zawieź mnie do najbliższego szpitala. Jess rodzi.
Zilustrował mnie wzrokiem zdziwiony. Po chwili kiwną głową i wziął mnie pod rękę. Przeszliśmy kilka metrów do dużego czarnego samochodu. Puścił mnie od razu otwierając drzwi. Wsiadłam pospiesznie do pojazdu i zatrzasnęłam drzwi. Po chwili mężczyzna usiadł na miejscu kierowcy i ruszył z piskiem opon.
Patrząc przez okno na ludzi obok przechodzących ściskałam materiał mojej sukienki. A co jeśli coś się stanie?
-Paul proszę szybciej. - jęknęłam. - proszę.
-Jeszcze pięć minut. Nie denerwuj się. - mówił cicho. Był tak samo zdenerwowany jak i ja.

-

Miła pani zza lady wskazała mi odpowiednią salę. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w windzie razem z Paulem. W tym samym momencie gdy drzwi do windy się otwarły i miałam wyjść z niej, mój telefon zaczął podskakiwać w torebce. Westchnęłam i pojękując sprawdziłam wyświetlacz.
-Halo? - mój głos zadrżał.
-Kochanie, gdzie jesteś? - Blondyn mówił spięty.
-Musiałam.. źle się czułam.. ja... - dukałam prawie przez łzy, gdy zobaczyłam jak przewożą bladą dziewczynę do sali operacyjnej. - Niall, przepraszam. Muszę kończyć, nie martw się. - wrzuciłam komórkę z powrotem do torby i podbiegłam do jednego z lekarzy.
-Proszę pana! - zawołałam - co się dzieje? Jestem przyjaciółką!
Brodaty mężczyzna odwrócił się w moją stronę, przecierając czoło.
-Wystąpiły małe komplikacje, dziecko pani Crew przyczepiło się do macicy, przez co nie może wyjść. Musimy zrobić cesarskie cięcie. Inaczej dziecko umrze, a możliwe że nawet pani Crew - tłumaczył zdenerwowany. - muszę iść.
Mężczyzna wbiegł do sali zatrzaskując za sobą drzwi. A ja zostałam sama na korytarzu.
Poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Usiadłam na plastikowym krzesełku i schowałam twarz w ręce. Kolejny raz czułam jak moja komórka dzwoni. Niall się martwi, może powinnam mu opowiedzieć wszystko? Ale jeśli przyjdzie tu z chłopakami? Przecież Jessica prosiła mnie bym przybyła sama.
-Demi - ktoś szeptał mi do ucha. Poczułam jak duża dłoń ląduje na moim ramieniu. - będzie dobrze.
-Ale Paul! A co jak dziecko umrze.. albo co gorsza ona?! - płakałam mu w rękaw. - co jeśli ją stracę?! A co z Liamem?! On się załamie! - łkałam.
On nie odpowiedział, tylko przytulił mnie mocno do siebie.
-Ciii.. - szepnął mi do ucha. - uwierz mi, będzie dobrze. - dał mi czułego całusa w skroń.
-Dziękuję że tu ze mną przyjechałeś. - mówiłam już bardziej spokojnie. - jesteś najlepszy.
-Zrobię wszystko, byś była szczęśliwa. - pogłaskał mnie po plecach. - Niall dzwoni.
-Nie mów mu.. - szepnęłam tylko, zanim odebrał.
-Słucham? - zapytał wesoło. Po chwili jednak jego uśmiech zniknął, za to pojawił się wstyd i zdenerwowanie. - Niall, nie zwalaj tego na mnie. Nie mam pojęcia gdzie jest..! Ja ją zgubiłem?! Nawet nie wiem...
-Niall, nie martw się, dobrze? - mruknęłam, jak najciszej, by nie zauważył, że płaczę. - spotkamy się na after party.
-Zabije tego gnoja! - warknął. - okłamał mnie.
-Niall uspokój się. - jęknęłam. - nie gniewaj się, ja mu kazałam.
-Gdzie jesteś? - wypuścił powietrze, tak, że aż zaszumiało w słuchawce.
-Jeśli ci powiem, wszyscy przyjedziecie. - podrapałam się po czole i westchnęłam - nie mogę dopuścić, żebyście przyjechali, poza tym jest gala. Wracaj tam i masz mi przynieść nagrodę, jasne? - lekko uśmiechnęłam się, mówiąc łagodnie.
-Dobrze, ale będę dzwonił co pół godziny. Okej? - zapytał już w miarę spokojnie.
-Jesteś najlepszy, kocham Cię. - mówiłam weselej, jednak dalej "nijak".
-Do zobaczenia. - rozłączył się, a ja odetchnęłam z ulgą i oddałam urządzenie Paulowi. - uh..

-

Gdy lekarz wyszedł na korytarz, od razu podniosłam się z miejsca. Jego twarz była spocona i czerwona, a warga drgała.
-Coś się stało? - zapytałam zdenerwowana.
-Nie wiem czy mogę pani powiedzieć.. najlepiej zadzwonię do rodziców dziewczyny. - mówił, na co ja zacisnęłam dłonie w pięści.
-Jej rodzice wyjechali. Do.. do Francji. - wytłumaczyłam. - jestem jej najbliższą przyjaciółką! Proszę, niech pan mi powie!
-Jessica.. wykryto u niej raka kości. Może dlatego poród się spóźniał. Oczywiście dziecko nie ucierpiało, zdrowy chłopczyk. - mówił, patrząc jak po moich policzkach sączą się łzy. - to da się wyleczyć. Rok, proszę dać nam rok, obiecuję że będzie dobrze.
-Kiedy mogę ją odwiedzić? - wydukałam.
-Niech odpocznie, jutro rano będzie idealnie. - powiedział. - niech pani pojedzie do domu i odpocznie, a jutro rano przyjedzie.
-Dziękuję, że pan ich uratował. Na prawdę bardzo dziękuję. - przeczesałam włosy palcami. On kiwnął głową i odszedł zmęczonym krokiem.
-Może wrócimy do Nialla? - Paul objął mnie jednym ramieniem i przytulił do siebie. - martwi się.
-Pewnie. - mruknęłam, nawet na niego nie zerkając. Ona musi wyzdrowieć.

Wsiadłam do samochodu, odpędzając się od fotoreporterów. Gdy już zatrzasnęłam drzwi, oparłam głowę o siedzenie i westchnęłam głośno. Starłam pojedynczą łzę palcem, przymykając oczy.
-Nie martw się, będzie dobrze. - pogłaskał mnie po dłoni, po czym zapalił silnik i ruszył.
Nie jechaliśmy długo, w sumie to nie wiem, bo obudziłam się w ramionach Paula. Niósł mnie na rękach.
Poczułam wzrok wszystkich na mojej osobie. Otwarłam oczy i ujrzałam sylwetki mężczyzn i kobiet, na końcu sali stał Niall i reszta bandu. Wszyscy stali tyłem do mnie.
-Niall, postaw mnie. - mruknęłam mu do ucha. On wykonał moje polecenie, a po chwili już stałam na podłodze. Otrzepałam sukienkę i poprawiłam włosy, gdy ktoś nagle objął mnie w pasie.
-Masz mi się wytłumaczyć, z tego wszystkiego, jasne? - mruczał mi groźnie do ucha. - jeśli nie..
-Później. - strzepnęłam jego dłonie z mojego ciała i ruszyłam w stronę kanapy, zostawiając go samego z Paulem. Przysiadłam na czerwonej kanapie i schowałam twarz w dłonie.
-Coś się stało? - usłyszałam jak Blondyn pyta mężczyznę.
-Najlepiej jeśli sama ci powie. Dotrzymuję obietnic, więc siedzę cicho. - powiedział, potem usłyszałam kroki i ciche westchnięcie.

--

Agnieszka come back!
I jak wam się podoba?
Na prawdę długo myślałam, choć nie widać..
następny będzie dłuższy c:
20 ?


sobota, 12 października 2013

Zawieszam.

Zawieszam.
Mało czasu, brak weny, szkoła, znajomi.
Poza tym mam problemy z komputerem. 
Jak dostanę nowy, lub będę miała dostęp, dodam rozdział.
Na razie to koniec, na czas nieokreślony.
Kocham was, przepraszam.. x

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 34

Arena była zapełniona gwiazdami, zespołami i aktorami. Musiałam przyznać, że pierwszy raz jestem w takim otoczeniu. Moje serce bije szybciej, gdy jakaś sławna osoba macha mi, lub uśmiecha. Nigdy bym nie pomyślała, że takie coś będzie miało miejsce.
Ścisnęłam mocniej dłoń blondyna gdy Ed Sheeran usiadł tuż przede mną. Nie pierwszy raz go spotykam, jednak nadal chciałabym podskakiwać jak mała dziewczynka. Uśmiechnęłam się tylko do niego leciutko, kryjąc moje szczęście. On pomachał mi i przysiadł tuż koło Miley Cyrus. Jejku, nie mogę się powstrzymać od..
-Mam ochotę cię pocałować. - szepnął mi do ucha blondyn. Spojrzałam mu w oczy, chichocząc cicho. - uwielbiam czerwone usta, ale dlaczego w takim momencie? - zapytał mrucząc cicho.
-No wiesz co. - udawałam urażoną. - ja tu się staram cię zadowolić, a ty nie chcesz, żebym ładnie wyglądała. - założyłam nogę na nogę, a ręce zaplotłam na piersi. On przygryzł dolną wargę, patrząc na moje usta.
-A później? - zapytał całując mój polik.
-Zastanowię się. - zachichotałam. - przed after party.
-Mamy jeszcze pół godziny do rozpoczęcia. Może pójdziemy na spacer? - spytał z nadzieją. Przewróciłam oczami i nachyliłam się do ucha mamy.
-Wracam za niedługo. Zajmij się czymś, porozmawiaj z chłopakami, nie wiem. - pokiwała głową twierdząco, uśmiechając się przy tym. Wiedziałam, że jest zestresowana. Było to widać po jej twarzy. Pogładziłam ją po dłoni i wstałam, na nogi napotykając blondyna który uśmiechał się od ucha do ucha. Odwzajemniłam uśmiech i splotłam nasze palce.
Przecisnęliśmy się przez rząd ludzi, przeszliśmy długim, oświetlonym lekko korytarzykiem i wyszliśmy z areny tylnym wyjściem. Odetchnęłam gdy świeże powietrze wleciało do mojego gardła. Irlandczyk pociągnął mnie za jakiś autobus i przycisnął do ściany.
-No, teraz się nie wywiniesz. - uśmiechnął się chytrze, na co ja jęknęłam cicho. Jego wzrok powędrował na moje usta. - proszę tylko o jeden pocałunek, no. - poprosił cicho złączając nasze nosy. - proszę.
Pokiwałam głową i musnęłam usta chłopaka, zostawiając na nich czerwony ślad. On po chwili pogłębił pocałunek, już całkiem ścierając szminkę z moich warg. Gdy odsunął się ode mnie, wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Złapałam się za brzuch, widząc jak całe usta Niebieskookiego przybrały kolor ciemnej czerwieni. On tylko pokiwał głową z dezaprobatą i podszedł do lusterka pojazdu, by zetrzeć szminkę. Ja wyciągnęłam małe lusterko i pomadkę z mojej torebki i przejechałam po moich wargach. Znów przybrały poprzedni kolor. Uśmiechnęłam się do odbicia i schowałam wszystko z powrotem.
-No wiesz... jest mały problem.. - powiedział odwracając się do mnie. Na jego policzku widniały ślady palców, jak i na brodzie. Nie umiejąc powstrzymać się od śmiechu, zaczęłam się śmiać, jednak po chwili zakryłam usta dłonią i podeszłam do blondyna.
-Chwila. - sięgnęłam do torebki po nawilżoną chusteczkę i gdy już chciałam wytrzeć jego twarz, do głowy wpadł mi pomysł. Chwyciłam w dłoń mój telefon i skierowałam aparat na twarz Nialla. On skrzywił się, ale pozwolił na zdjęcie. Zaśmiałam się i zrobiłam kilka fotek, po czym delikatnie zaczęłam ścierać pomadkę z jego twarzy. Gdy już wszystko było wytarte, wyrzuciłam materiał do kosza i splotłam nasze dłonie.
-To nie było fajne. - mruknął.
-Trzeba nie było naciskać. - zachichotałam.
-Ugh. - jęknął wchodząc razem ze mną do ciemnego korytarza. Zaśmiałam się ściskając jego dłoń jeszcze mocniej.
Gdy znaleźliśmy się w środku, wyszukałam wzrokiem naszych miejsc i ruszyłam w odpowiednią stronę. Blondyn cały czas oblizywał usta by pozbyć się niesmacznego płynu z chusteczki.
-Jesteśmy - powiedziałam do mamy, która rozmawiała przez telefon. Machnęła ręką i kontynuowała rozmowę. Spojrzałam na chłopaków, którzy siedzieli obok Irlandczyka. Śmiali się i rozmawiali głośno, w ogóle nie krępując się, że ktoś może ich usłyszeć. A nie rozmawiali normalnie. Haha! Przewróciłam oczami, gdy Blondyn wymówił parę nieszczególnie przyjemnych przekleństw. Trzepnęłam go w ramię. On spojrzał na mnie rozbawiony.
-No co?
-Wyrażaj się. - burknęłam niezadowolona - robisz wstyd tylko.
-Ej! - naburmuszył się. - mam dwadzieścia lat, mogę robić co chcę.
-Ale tu jest pełno ludzi! Niall! - krzyczałam szeptem, bijąc go w ramię. Pocałował mnie tylko w polik i wrócił do poprzedniej rozmowy. Westchnęłam i sprawdziłam godzinę na telefonie. Jeszcze piętnaście minut.. Uśmiechnęłam się i weszłam na twittera.

"Tak to jest jak się mnie nie słucha! 
@NiallOfficial ty idioto x"

Kliknęłam "Tweetuj" i uśmiechnęłam się szerzej. Po chwili dostałam miliony powiadomień, że ktoś podał dalej, dodał do ulubionych lub skomentował. Przeczytałam parę komentarzy śmiejąc się jak głupia.

"Uuu.. widzę było całowanie!" 
"Czerwona szminka, stylowo! Haha!" 

-Ej! - blondyn pomachał mi dłonią przed oczami. - z czego się śmiejesz?
-Nic, nic.. - wrzuciłam telefon do torebki, nadal chichocząc. On uniósł jedną brew, nie wiedząc o co chodzi.
-Demetrio! - podniósł głos zabawnie. - wiesz co? Sam sobie tego poszukam. - z udawanym "fochem" odwrócił się kontynuując rozmowę z chłopakami.
Nagle wszystkie światła pogasły, a na środek wyszła niejaka Taylor Swift. Uniosłam brwi i zerknęłam na Harry'ego. Nie patrzał na nią, tylko grzebał w swoim telefonie, zapewne udając, że jest czymś zainteresowany.
Pokręciłam głową łapiąc za dłoń blondyna. Spojrzał na mnie, lekko uśmiechając się.
-Prawa autorskie! - szepnął prawie niedosłyszalnie.
-Wsadź sobie je gdzieś. - uśmiechnęłam się szeroko i ścisnęłam jego palce bardziej.
Mój telefon nagle zadzwonił. Wyciągnęłam go szybko i przycisnęłam do ucha.
-Słucham? - odezwałam się cicho, by nie zagłuszać przemowy blondynki.
-Dem.. przyjedź proszę.. - Jessica dyszała do telefonu - zaczyna się.. proszę.. sama..
-Jess? - zapytałam zdenerwowana, ale połączenie urwało się - Jess?!

-

UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU krótki.
Przepraszam że tak długo ale mam problemy z komputerem i do dyspozycji mam tylko telefon. Poza tym szkoła, znajomi, nauka bla bla bla!!!
Przepraszam, następny rozdział postaram się napisać jak najszybciej.
Kocham was!
Przynajmniej 20 sensownych komentarzy?

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 33.

*Dokładnie dziesięć miesięcy później. 
6 lipca, 2014 roku*

-Cholera! - wrzasnęłam na cały głos, gdy nóż przeciął połowę mojego palca. Przynajmniej tak to wyglądało. Syknęłam po raz kolejny i wsadziłam go do ust, wysysając krew. - mamo mamy jakieś plastry!? 
-W dolnej szafce, pod mikrofalówką! - odkrzyknęła z góry, trochę niewyraźnie. 
Kucnęłam na przeciwko małej szafeczki i odchyliłam jej drzwi. Zajrzałam do środka, odsuwając jedną ręką syropy, tabletki i bandaże. W końcu natknęłam się na paczkę białych plastrów. Odczepiłam jeden od pozostałych, wstałam, kopnęłam drzwi zatrzaskując je i kilkoma ruchami ściągnęłam przeźroczystą folię, po czym nakleiłam go na czerwoną ranę. Pozostałe resztki z nalepki wyrzuciłam do śmietnika. Po niedługiej chwili, powróciłam do poprzedniej czynności krojenia ogórków. 
Jednak moje gotowanie, jakby tak to ująć, nie trwało długo, ponieważ mój telefon wydał melodyjkę. Wyciągnęłam go pośpiesznie i odebrałam połączenie od mojego chłopaka. 
-O której będziesz? - zapytałam od razu na wstępie.
-Za godzinę. - mruknął. - też się cieszę, że cię widzę. Po tym samotnym tygodniu, chciałem właśnie tak rozpocząć naszą rozmowę. - powiedział wesoło, ironicznie.
-Przepraszam skarbie, ale dziś mam zły dzień. - westchnęłam. - jestem strasznie zabiegana. Najpierw Jess dzwoniła, bo jej poród spóźnia się o trzy tygodnie, potem tata zadzwonił z francji i na dodatek przecięłam sobie palec. - skrzywiłam się patrząc, jak środek białego plastra wypełnia się na czerwono.
-Rozumiem. - odpowiedział łagodnie. - mam nadzieję, że ubierzesz coś ładnego. - wymruczał do słuchawki, na co ja zachichotałam. 
-Niebieskie jeansy, trampki i koszulka z logiem ACDC, może być? - zapytałam żartując. On roześmiał się nerwowo, łapiąc mój żart - to niespodzianka. 
-We wszystkim wyglądasz niezwykle pociągająco, ale tym razem postaw na coś eleganckiego, dobrze? - mówił. Ja zarumieniłam się, słysząc komplement. Prawie półtora roku razem, a nadal czerwienie się z każdego słowa, wypowiedzianego, z Niall'a ust. 
-Jak mówiłam, to niespodzianka. - uśmiechnęłam się próbując zacząć ponownie kroić ogórka. Wcisnęłam telefon między bark a ucho i mając obie wolne ręce, wróciłam do czynności. 
-Niespodzianka? - odwróciłam się, napotykając wzrokiem mamę. Gdy zobaczyła że rozmawiam przez telefon, przeprosiła cicho i machnęła ręką. 
-Mama? - zapytał.
-Mhm. - odpowiedziałam krótko. - jest bardzo podekscytowana dzisiejszym wieczorem. Szczególnie after party. - powiedziałam, a ta spojrzała na mnie chłodno, jednak z rozbawieniem i odwróciła się na pięcie, mamrocząc coś. 
-Wcale nie jestem podekscytowana! - krzyknęła z salonu - po prostu się cieszę, że wychodzę z córką i jej chłopakiem. - dokończyła trochę ciszej. 
-Słyszałeś? - zapytałam rozbawiona. 
-Tak. - zaśmiał się - muszę kończyć. Wiesz, strój na galę, sam się nie przygotuje. 
-Też się muszę przygotować. - burknęłam niezadowolona. - nienawidzę sukienek. 
-Spodnie? - zaproponował.
-Nie, dziś zrobię wyjątek, dla ciebie. - leciutko uśmiechnęłam się.
-Kocham Cię, na razie. 
-Ja ciebie też, pa. - chwyciłam komórkę i przerwałam połączenie. Rzuciłam urządzenie na stół, to samo robiąc z nożem. Nagle odechciało mi się robienia kanapek. Schowałam warzywo do lodówki, po czym kierowałam się do góry.
-Ubieraj się! - krzyknęłam przechodząc tuż obok salonu. Ta wymamrotała coś pod nosem ignorując mnie. Zmierzyłam do mojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz, sprawdzając czy się nie otworzą i rozejrzałam się po pokoju. Zasłoniłam roletą okno, ponieważ fotografowie często używają mojej rabiny, by zakraść się do mnie i porobić zdjęcia.
Mój wzrok powędrował na szafkę z kosmetykami, a później wiszące nad nią lustro.
-No to zaczynamy. - westchnęłam siadając na krzesełku, tuż na przeciwko lustra.

W mojej dłoni pojawił się gęsty pędzel oraz puder. Namoczyłam końcówki w proszku i przejechałam po twarzy. Kichnęłam, gdy substancja dostała się do moich nozdrzy. Jednak po chwili znów wszystko było w porządku. Nałożyłam trochę różu, podkreślając kości policzkowe i uśmiechnęłam się lekko. Następną rzeczą która wpadła mi w palce, był tusz. Zamoczyłam szczoteczkę w czarnej mazi i przejechałam po rzęsach. Od razu przedłużyły i zagęściły się. Zamrugałam lekko, ponownie przejeżdżając po rzęsach, tym razem na dole. Moje oczy powiększyły się lekko. Odłożyłam tusz, od razu łapiąc się eye linera. Zrobiłam zwinnie dwie grubsze kreski na powiekach, mając w tym wprawę. Na koniec przejechałam krwisto czerwoną szminką po moich pełnych ustach. Spojrzałam w lustro, oglądając twarz z każdej strony.
Nie lubiłam mocnego makijażu, jednak były wyjątki, w których lubiłam pokazać się z tej ładniejszej strony. Była też osoba, przy której chciałam się popisać moimi umiejętnościami malowania. Niall mówi, że uwielbia mnie w czerwonych ustach, dlatego też dziś tak je pomalowałam. Ale nie usta będą grały tu pierwszą rolę.
Wstałam z wysokiego krzesła, zmierzając do szafy. Otwarłam ją podekscytowana, spoglądając do środka. Suknia wisiała na wieszaku, okryta białym materiałem. Chwyciłam w dłonie "gwiazdkę" i zamknęłam szafę.
Rzuciłam delikatnie, ubranie na łóżko i rozsunęłam suwak białego materiału.
Moim oczom ukazała się piękna, jedwabna sukienka, do połowy ud, z tyłu sięgająca za kolana. [klik]. Moje oczy aż zalśniły, bo uwielbiałam tego kroju sukienki.
Rozebrałam się do bielizny. Założyłam czarny stanik, bez ramiączek, by nie było ich widać, gdy będę miała sukienkę.
Skończyłam siłować się z zapięciem i wzięłam materiał w dłonie. Delikatnie wsunęłam ją na siebie, poprawiając co chwilę coś, by było idealnie. Przejrzałam się w lustrze obracając wokół, z podekscytowania. Uśmiechnęłam się do siebie, ale po chwili zorientowałam się, ze moje włosy są w kompletnym nieładzie. Więc chwyciłam za szczotkę i przeczesałam je razem z grzywką. Moje włosy znacznie urosły przez ten rok, przez co grzywkę musiałam zaczesywać palcami. Nie wyglądałam przez to, źle, jednak postanowiłam że zetnę włosy, przed urodzinami blondyna.
Stałam przed szybą, wsuwając stopy w moje czerwone szpilki. Gdy stanęłam na obcasach, znacznie urosłam. Nie miałam powodów, by martwić się, że przerosnę Nialla, ponieważ byłam o głowę niższa.
Westchnęłam poprawiając włosy, i biorąc torebkę. I jak na zawołanie, mama zaczęła krzyczeć z dołu.
-Kochanie! Niall już jest! - powiadomiła mi, na co ja uśmiechnęłam się do odbicia, mając nadzieję, że oczaruje blondyna. Otwarłam kluczem drzwi i wyszłam na korytarz, po czym zmierzyłam powoli do schodów. Stanęłam przed nimi, zerkając jak Irlandczyk gawędzi z moją mamą. Miał na sobie czarny, idealnie skrojony garnitur, białą koszulę oraz krawat, a jego włosy, jak zwykle były poszarpane, jednak idealnie dla mnie ułożone. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc jak świetnie dogaduje się z moją mamą. Kobieta była ubrana w długą, czerwoną suknię, czarne szpilki i tego samego koloru marynarkę. Jej jasne, lokowane włosy opadały na ramiona wesoło, a usta miała naturalnie różowe.
Odchrząknęłam i zrobiłam pierwszy krok na schodku. Ich oczy od razu skierowały się na moją osobę. Niall gdy ujrzał mnie całą, rozszerzył lekko usta, z zaskoczenia. Uśmiechnęłam się do niego słodko, co odwzajemnił po chwili. Chciał mnie pocałować, ale zakryłam mu palcem usta, odpychając go.
-Nie chcę rozmazywać szminki. - uśmiechnęłam się łobuzersko.Blondyn zrobił skwaszoną minę, po czym pocałował w policzek.
-Wyglądasz pięknie. - szepnął mi do ucha, złączając nasze dłonie.- mam nadzieję, że tą sukienkę jest łatwo rozpinać.
Przeszedł mnie miły dreszcz, a w brzuchu zaczęło miotać się stado motyli. Zarumieniłam się, pod wpływem słów niebieskookiego. Mama spojrzała na mnie pytająco, na co ja pokręciłam przecząco głową.

-Ślicznie ci w tej nowej sukience. - mama wymamrotała przy moim uchu, w drodze do czarnego wozu. Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-Ty też wyglądasz pięknie. - powiedziałam biorąc ją pod rękę. - zawsze tak wyglądasz.
-Ooo.. - jęknęła jakby zobaczyła słodkiego psiaka. - to miłe. Ty też.
Stanęliśmy przed czarną, długą limuzyną. Niall otworzył nam drzwi i gestem ręki pokazał abyśmy weszły. Najpierw podał mi rękę, pomagając mi, a gdy już wsiadłam, to samo zrobił z moją mamą. Na samym końcu, wszedł Blondyn zatrzaskując drzwi.
-Cześć wszystkim. - przywitałam się z chłopakami i Perrie. - świetnie wyglądacie.
-Ty też. - odpowiedzieli chórem, po czym wybuchnęli śmiechem. Edwards miała na sobie długą, jedwabistą suknię w białym kolorze, a jej blond włosy były spięte w kucyka. Zayn trzymał ją w za rękę.
Pozostali chłopcy byli ubrani tak samo jak Niall. Czarne garnitury, krawaty i białe koszule.
Blondyn usiadł tuż obok mnie i splótł nasze palce. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, co odwzajemnił.

-

-Jesteśmy - powiedział Harry spoglądając przez okno. Zmierzyłam wszystkich wzrokiem, ale zatrzymałam się na Liamie, który siedział koło Louisa i bawił się palcami. Jego mina nie wyrażała nic dobrego, ale kto by się cieszył gdyby ukochana osoba leżała w szpitalu i czekała na poród, zamiast być tu z nim?
-Wyjdźcie bez Liama. Pilnuj mamy. - szepnęłam na ucho Irlandczykowi, a ten tylko kiwnął głową i powiadomił resztę. Zostałam sama z nim. Szatyn zorientował się, że zostaliśmy w tyle i przemieścił się do drzwi. Ja złapałam go za rękaw marynarki, co zatrzymało go.
-Coś się stało? - zapytał, opadając na kanapę.
-O to samo miałam zapytać. - poprawiłam się na siedzeniu i poprawiłam włosy. - nie możesz cały wieczór pokazywać, że coś jest nie tak. Jess jest w dobrych rękach, nie martw się. Pojedziemy do niej po gali, dobrze? - chwyciłam go za prawą dłoń, mówiąc pocieszająco. Kiwnął głową lekko, a jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. - no, tak ma być.
-Dziękuję. - szepnął otwierając drzwi. Wyszedł z nich jako pierwszy, by podać mi rękę. Wyszczerzyłam się do niego i chwyciłam dłoń.
Zatrzasnęłam drzwi do limuzyny, a ta szybko odjechała. Wyszukałam w tłumie mojego chłopaka. Stał razem z moją mamą przy grupce dziewczyn. Kobieta była lekko zakłopotana, bo fanki pytały ją o wszystko co możliwe, a on się tylko śmiał podpisując swoje zdjęcia. Razem z Li podeszliśmy do nich, przeciskając się przez mężczyzn i kobiety. Nie do wiary, że tu jest tyle gwiazd! Właśnie Demi Lovato mi pomachała! Uśmiechnęłam się do niej szeroko, ale szatyn pociągnął mnie za rękę, przez co straciłam ją z oczu.

-

Cóż.. jednak przesunęłam  10 miesięcy.. bo ta ciąża Jess.. no sami wiece że rok to były bezsens bo by miała jakieś 3 miesiące opóźniony poród co jest niemożliwe XD

Proszę, wyraźcie swoją opinię..
Dajcie jak najwięcej komentarzy. 
Jeśli będzie mało, to będę rzadziej dodawał rozdziały.. chciałabym żebyście wyrazili swoją opinię.

środa, 18 września 2013

Rozdział 32

Wszedłem do dużego salonu. Hiszpan siedział, z okularami na nosie, dopisując i kreśląc coś co chwilę. Spojrzał na mnie przelotnie, uśmiechając się. Nie trudziłem się, by mu to odwzajemnić.
Spojrzałem na blondynkę, która stała w futrynie drzwi obserwując nas. Była smutna i zakłopotana. Gdy zauważyła, że wlepiam w nią wzrok, uśmiechnęła się krzywo i odwróciła wzrok.
-To napijecie się czegoś? - odezwała się po chwili cicho. Bawiła się palcami u rąk, nie wyrażając żadnego uczucia przy tej czynności.
-Wody - uśmiechnął się do niej szczerze Marco, a mnie zrobiło się nagle głupio, po tym jak byłem zazdrosny. Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim, już nie fałszywym uśmiechem i kiwnęła głową. Znów zżerała mnie zazdrość.
Może po prostu powinienem dać z tym wszystkim spokój, bo przecież wiem, że ona mnie kocha.
Wpłynęła na mnie nagle fala smutku i poczucia winy, oraz trochę złości.
-Będę już leciał. - wykrztusiłem z siebie, nawet nie będąc świadomy co właśnie powiedziałem. - mam pewną sprawę.
Nie patrzałem na Demetrię. Wiedziałem, że gdybym to zrobił, to wiedziałaby mój smutek i to, że kłamię.
Wstałem i cmoknąłem ją przelotnie w usta, po czym skierowałem się do drzwi.
-Niall, poczekaj. - zawołała delikatnie, idąc za mną. Odwróciłem się, trzymając nadal klamkę drzwi do jej domu. Jej oczy, były zmęczone i smutne. - czy coś zrobiłam?
-Nie, to ja popełniłem błąd. Przepraszam, przyjadę po Ciebie jutro. - ponownie złączyłem nasze usta cmoknięciem. Ona jeszcze bardziej posmutniała, chwytając rękaw mojej koszulki.
-Niall..
Spuściłem wzrok na swoje buty.
-Nie powinienem od razu go osądzać. Ale słyszałem wiele o nim wiele rzeczy, złych rzeczy. - przerwałem jej, gdy chciała znów się odezwać. - to dla mnie trudne, że on z tobą pracuje, ale sam Ci to zaproponowałem. Wiedziałem dobrze, że będziesz z nim pracować, po prostu chciałem, abyś była blisko mnie i dobrze zarabiała. Do tego masz świetny talent, do pisania, grania i śpiewania. Nie będę wam przeszkadzać. Mam nadzieję, że te piosenki, będą świetne. Muszą być świetne, w końcu twoje, prawda? - uśmiechnąłem się niemrawo do dziewczyny. Ona pogłaskała mnie po policzku delikatnie - muszę lecieć. Spakuj się, po południu przyjedziemy po twoje rzeczy.
Zanim zdążyła się odezwać, byłem już na zewnątrz, w trakcie zamykania cicho drzwi.
Nie wierzę, że to zrobiłem.
Muszę odpocząć.
Wsiadłem z powrotem do auta i oparłem się o fotel, głośno wzdychając. Spojrzałem w jej okno. Stała koło Marco, który coś do niej mówił, ale ona patrzyła się w moją stronę ze smutkiem. Gdy chłopak zauważył jej minę, także spojrzał w moją stronę, po czym wstał i przytulił Demetrię.
Nie.
Zapaliłem silnik i wyjechałem z jej posiadłości, jak najszybciej.
-Niall, przecież ona tylko Ciebie kocha. - mówiłem do siebie, wyjeżdżając z jej dzielnicy. Znów uderzyła we mnie fala zazdrości.
Co ja robię?!

*Perspektywa Demetrii*


Gdy MC wyszedł, około dwudziestej drugiej, od razu wybrałam numer do Irlandczyka. Nie wiedziałam co się dzieje, ale wiem, że nie jest dobrze.
Po drugiej próbie dodzwonienia się do chłopaka, odłożyłam telefon i usiadłam na kanapie. Chyba powinnam pomyśleć.
Cała historia z Larrym to był szok, ale nie mam im za złe. Skoro się kochają, to niech będą ze sobą. Miłość to miłość, niezależnie od płci. Prawda?
Drugą sprawą i jest ciąża Jess, do tego związek z Liamem. To też niezła wiadomość, jak na te kilka dni. Ale przynajmniej nie będzie samotna.
Odkąd Marco wszedł w moje życie, jest trochę inaczej. Niall robi się zazdrosny, przez co rosną coraz większe kłótnie, a mnie jest coraz bardziej źle. Obawiam się, że wiem co czuje Niall. Boję się o nasz związek i to bardzo.
Horan jest zazdrosny o Marco, ale ja przecież mówiłam mu, że go kocham i on o tym wie.
Nie, po prostu wytłumaczę mu, że nic mnie nie łączy z Marco i będzie dobrze. O mi uwierzy i będziemy szczęśliwi. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Ostatnie kilkanaście dni mogę zaliczyć do najbardziej, "szalonych"? Zaśmiałam się w duchu, kręcąc głową.
Nagle uświadomiłam sobie, że jestem sama w domu. Wpadłam w lekki drżenia gdy chłodny dreszcz przeszedł po moim ciele. Ja się boję?

Mój telefon wydał brzęczenie. Chwyciłam go w dłonie i odebrałam połączenie.
-Słucham? - odezwałam się, do chłopaka.
-Dzwoniłaś.- mruknął cichutko, prawie niesłyszalnie.
-Przyjedziesz? - zapytałam podkulając nogi pod brodę. - jestem sama.
-Już jadę, jestem niedaleko. - powiedział i rozłączył się. Trzymałam jeszcze przez chwilę komórkę, w dłoniach, a po chwili rzuciłam ją na stolik i schowałam twarz w kolanach.
Nie wiem dlaczego, ale nagle złapałam wielkiego doła. Czułam się osaczona, uwięziona w tym wszystkim. Tyle rzeczy działo się w mojej głowie, jednak jedyną rzeczą która mnie teraz martwiła był Niall. Muszę porozmawiać z nim o tym, bo jeśli nie wytłumaczę mu tej sprawy, nadal między nami będzie sztywno. Ja na prawdę go kocham, nie chce go stracić przez zazdrość. Ale wiem jak to jest, jak się tracie osobę na której komuś zależy. Nathan był moim pierwszym chłopakiem, niestety nie na poważnie. Zależało mi na nim, tak jak mu na mnie, jednak nic z tego by nie wyszło, ponieważ chłopak wyprowadził się do Australii, a nasz kontakt się urwał.
Poczułam zapach papierosów, alkocholu i męskiej wody kolońskiej. Niall?
Podniosłam wzrok, rozglądając się. Blondyn siedział tuż obok mnie, obejmując ramieniem. Zmarszczyłam brwi, zaciągając się jeszcze raz zapachem. Nie mogłam się mylić, on palił.
-Jestem już. - wyszeptał przyciągając mnie do siebie. - coś się stało?
-Paliłeś? - całkiem zmieniłam temat. - czuć od ciebie fajki.
-Byłem z Zaynem. - skłamał. Widziałam jak jego dolna warga leciutko zadrżała, a oczy pociemniały. - palił w samochodzie.
-Niezła wymówka. Gdzie był? Na ulicy przed moim domem? - mówiłam z sarkazmem. - przecież powiedziałeś że jesteś niedaleko, w takim razie co tu robił? - podniosłam jedną brew.
Przez chwilę milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią. Jednak chyba nic sensownego nie wymyślił bo westchnął i poprawił się na kanapie.
-Ah, no i piłeś. - stwierdziłam na co on zacisnął usta w wąską linię. - jesteś normalny? Pijesz, palisz i jedziesz samochodem. Ty się dobrze czujesz? - nie kryłam mojego zdenerwowania. - chcesz spowodować wypadek? - mówiłam z oburzeniem, na co on spuścił wzrok. - od kiedy ty w ogóle palisz?
-N-nie wiem.. jakoś jak byłem z Zaynem.. ja.. on mi dał jednego.. - tłumaczył się przeczesując włosy.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i wstałam gwałtownie z siedzenia.
-Niall co ty myślisz? - mówiłam łagodnie, lecz zdenerwowana - miałeś nie pić, to po pierwsze, a po drugie, nie myślałam, że będziesz palić.. - chwyciłam się za włosy i westchnęłam cicho.
-Hej. - wstał i podszedł do mnie, chwytając w talii - palić mi nie zabronisz, bo sama to robisz. Z piciem jest trochę inaczej. Nie będę pił, przed jazdą, ale przecież od czasu do czasu mogę wypić jednego drinka, prawda? Mam prawie dwadzieścia lat, skarbie. - tłumaczył, jak bym była małym dzieckiem. Puściłam moją głowę i splotłam palce na jego karku.
-Masz rację. Ale martwiłam się, bo ten Niall Horan, przykład miliona nastolatek nie powinien pokazywać tej złej strony. Martwię się o ciebie. - mówiłam, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. On pocałował mnie w czoło, mocniej przyciągając do siebie.
-Ten Niall Horan ma też swoje życie i może robić o chce bo jest dorosły. Jednak nie będę przesadzał, obiecuję ci. - mówił głaszcząc mnie po plecach. - obiecuję. - powtórzył.
-Nadal jesteś zazdrosny o Marco? - zmieniłam temat, spoglądając mu w oczy. Poczułam jak spina się i zaciska zęby.
-Demi.. - zaczął. - nie lubię go i nie jestem zazdrosny. Wiem, że mnie kochasz, a ja kocham Ciebie. Po prostu nie dzielę go sympatią, taką jaką ty go dzielisz. - powiedział na jednym wydechu.
-Nie musisz go lubić, ale proszę Cię, nie pokazuj mu tego. On myśli że jest gorszy..
-Dobrze. - niechętnie, ale jednak powiedział. - spróbuję go polubić.
Z uśmiechem cmoknęłam go w usta i rozluźniłam uścisk. Ponownie usiadłam na kanapie, klepiąc miejsce obok siebie, dając znak blondynowi, że ma usiąść.
-To co? Pakuj się, jedziemy do mnie. - pokazał mi ten piękny uśmiech, na co ja pocałowałam go czule i pobiegłam szybko do góry.


-

Mam wam coś do powiedzenia XDDD
Nic strasznego nie bójcie sie.
Mam parę spraw.
1. W tym rozdziale jest już wrzesień (tak wiem, nie wiedzieliście) , czyli nadchodzą urodziny Nialla, prawda? Zaczęła się szkoła, ale zrobię duuuuży przeskok w czasie, dokładnie o calutki rok. Czyli 6 września, ale 2014. Przepraszam was, ale nic ciekawego nie będzie się działo..
2. Dam wam trochę podpowiedzi do następnych rozdziałów :
- Gala
Poród (Jess) 
- Przeprowadzka.
- Marco i Niall.
- Oświadczyny (haha nie, nie Dem i Nialla) 
- Urodziny (2 osoby) 
- Trasa.
- Ślub. 
- Kłótnia pomiędzy rodziną. 

No to są podpowiedzi do kolejnych 12-15 rozdziałów c: 
Możecie sobie powyobrażać jak to będzie. 

No.. proszę postarajcie się z komentarzami.
Może 20? 
;_;


Nawet jeśli nie będzie, to dzięki za czytanie.. 

sobota, 14 września 2013

Rozdział 31.

Gdy dotarliśmy pod studio, jak zwykle roiło się od piszczących dziewczyn z wymalowanymi twarzami. Zachichotałam widząc ich miny gdy podjeżdżaliśmy pod budynek. Gdy Niall spokojnie zaparkował na tyłach, nie było śladu po ani jednej dziewczynie. Westchnęłam cicho i wysiadłam razem z Irlandczykiem z auta. Gdy spojrzał na mnie, uśmiechnął się szeroko i splótł nasze palce.
-Ślicznie dziś wyglądasz. - odparł. gdy wchodziliśmy do studia.
-Ty też. - mruknęłam cicho ilustrując go wzrokiem. Miał na sobie czarne szorty z lekko obniżonym krokiem, biały T-shirt z nadrukiem, oraz białe Converse'y pod kostkę. Ku mojemu zdziwieniu, jego nadgarstek nie był opatrzony w dużą ilość podkładu, a tatuaż było wyraźnie widać.
-Nie maskujesz już tego? - popatrzałam na moje imię, na jego skórze.
-Odkąd potwierdziłaś, że go mam, to już nie. - zachichotał cicho, a ja pacnęłam się w czoło.
-Przepraszam.
-Niech wiedzą, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. - powiedział trochę ciszej, gdy przechodziliśmy obok grupki ochroniarzy, którzy wpatrywali się w nas nieobecnym wzrokiem. Tak jakby byli nie obecni duchem
Weszliśmy do pustej windy, i nawet drzwi nie zdążyły się zamknąć, a blondyn przycisnął mnie do ściany i wpił swoje ciepłe, wilgotne i słodkie od kawy wargi, do moich ust.  Niall przycisnął guzik z prawidłowym piętrem, na ślepaka, nadal mnie całując. Jego język wtargnął do moich ust i musnął moje podniebienie. Jęknęłam cicho, by powiadomić chłopaka o tym, że drzwi windy zaraz otworzą się. Powoli odsunął się ode mnie i oblizał usta. Uśmiechnęłam się szeroko, ponownie plącząc nasze palce.
Wyszliśmy z małego pomieszczenia, kierując się najpierw do pokoju tekściarzy. Nacisnęłam klamkę i pociągnęłam za nią lekko. Chłopcy stali już, nerwowo patrząc na zegarek. Gdy nas zobaczyli, westchnęli głośno i staranowali nas zimnym wzrokiem.
-Gdzie wyście byli?! - krzyknął Liam - Boże, już myślałem, że coś się stało!
-Dużo sie spóźniliśmy? - zapytał Irlandczyk puszczając mnie.
-Pół godziny. - mruknął Zayn przeglądając coś w telefonie.
-Spokojnie, nic się nie stało - uspokoił ich Harry. Lou spojrzał na niego chłodno, a ten opadł znów na kanapę. - mieliśmy już nagrywać.
-Dobra, to idziemy. Dem, zaraz przyjdzie Marco. Poczekaj tu, dobrze? - mówił spokojnie, ale gdy wymówił imię chłopaka, zabrzmiało to ostro i złowrogo. Cmoknął mnie w usta, po czym razem z zespołem wyszedł.

Usiadłam na kanapie przeglądając w komórce twittera. W pewnym momencie natknęłam się na pewne nagranie telefonem komórkowym To przecież Harry i Lou!
-"Hazz, musimy im w końcu powiedzieć. - Lou odezwał się wtulając się w loczka. On poklepał go po plecach i pocałował w czoło. - nasi wierni fani zostaną przy nas i będą nas wspierać. 
-Wiem Loueh. Wszyscy dowiedzą się w swoim czasie, dobrze? Proponuję powiedzieć najpierw chłopakom no i Demetrii, Perrie.. 
-A co z Jess? - przerwał mu szatyn. 
-Jej też powiemy. Obiecuję, będzie dobrze. - pocieszał go brunet, jeżdżąc palcem po kręgosłupie chłopaka. 
-Kocham Cię. - Szatyn nachylił się i gdy mieli już się pocałować, nagranie skończyło się, a na ekranie pozostała tylko ciemność." 
Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Nie, to musi być jakiś dobry żart, prawda?
Wykorzystując sytuację, że nie ma Marco, wybiegłam z pokoju kierując się do pokoju nagrań. Wtargnęłam tam, po cichu i ręką przywołałam Blondyna który właśnie wchodził za szybę. Spojrzał na mnie i zawrócił z szybkością.
-Coś się stało? - zapytał, a ja spojrzałam za plecy Irlandczyka. Ujrzałam jak Zayn kątem oka obserwuje nas, Liam bawi się słuchawkami, ale widać było, że nasłuchuje. Za to Lou i Harry rozmawiali o czymś szeptem, mierząc nas co chwilę wzrokiem.
-Musimy porozmawiać. - szepnęłam łapiąc go za nadgarstek. Zdezorientowany wyszedł za mną przed drzwi.
-A więc? - zapytał - co się stało? Paznokieć ci się złamał? - zaśmiał się na co ja pokręciłam głową chłodno.
-Larry to prawda. - odpowiedziałam - znaczy nie jestem pewna, ale widziałam pewne nagranie..
Stał w osłupieniu. Patrzył na mnie pusto, a jego wargi rozszerzyły się lekko. Wyciągnęłam telefon i pokazałam nagranie blondynowi.
-A jeśli to jakiś montaż, może to nie oni.. - próbował tłumaczyć.
-To na pewno oni, Niall. - szepnęłam, a ten przeczesał włosy.
-Wyjaśnimy to jak skończę nagrywać, dobrze? Teraz nie mówmy o tym, nie mów nikomu. - mówił trzymając się klamki. - wracaj do pokoju.
-Dobrze. - powiedziałam, odwracając się. Wbiegłam ponownie do pomieszczenia i usiadłam tam gdzie wcześniej. W tym samym momencie Marco wszedł do pokoju uśmiechając się lekko.
-Cześć Dem. - uśmiechnął się ciepło odstawiając zapewne swoją gitarę w kąt. Swoje zeszyty położył na drewnianym krześle i znów spojrzał na mnie.
-To co, zaczynamy? - zapytał wskazując na drugie krzesło.

-

Musiałam czekać pięć godzin na przerwę. Gdy w końcu doszła godzina czternasta wstałam ze stołka i udałam się na balkon by zapalić. Marco został w pokoju, by dopracować jeszcze parę linijek piosenki, a ja rozprostowałam się i wyszłam.
Gdy dotarłam do miejsca, na balkonie roiło się od ochroniarzy, którzy zapewne także mieli przerwę, oraz chłopcy, którzy rozmawiali na byle jakie tematy. Podeszłam do nich z lekkim uśmiechem. Wszyscy jednocześnie spojrzeli na mnie, razem z Niallem.
-Co jest? - zapytałam wyciągając z plecaczka pudełeczko z tytoniem.
-Mów co się dzieje. Niall coś ukrywa. - Hazz odezwał się ostro, patrząc w ziemię. Zdezorientowana, nie wiedząc co powiedzieć, wsadziłam sobie fajkę do ust i zapaliłam ją.
-Dem, no mów w końcu. - Liam wyrwał mi papierosa i schował za plecy.
-Nic nie wiem! Oddaj go! - próbowałam złapać zapalony tytoń, ale on obrócił się, co uniemożliwiło mi dostęp do niej. - na prawdę!
-Niall mówił, że wiesz. - Loui odezwał się chłodno.
Spojrzałam na blondyna który wpatrywał się we mnie ze zmieszanym wzrokiem.
-Chodzi o to że.. - rozejrzałam się wokół, na szczęście, na balkonie nikogo już nie było poza nami. - musimy porozmawiać. Poważnie. - westchnęłam. - ale nie teraz. Po pracy spotkamy się u Nialla i wytłumaczę, dobrze?
-Nie, mów teraz. - rozkazał Liam stanowczo.- proszę. - dodał po chwili, zauważając jak się zachowuje.
-Widziałam pewne nagranie.. - spojrzałam na wszystkich. Harry i Lou spięli się i spuścili wzrok. Wiedziałam, że oni chcą to powiedzieć chłopakom. - Hazz, powiedz im. - szepnęłam wbijając wzrok w swoje buty.
Spojrzał na mnie i kiwnął głową. Chociaż nie widziałam jego twarzy, to i tak wiem, że uśmiechnął się lekko.
-Jesteśmy razem. - odezwał się po dłuższej chwili. Zauważyłam jak Lou łapie za rękę Loczka i ściska ją mocno.
-Jak to? - Zayn i Liam odezwali się równocześnie. - przecież Ele..
-W dzień podpisania kontraktu z Modestem, wyszedłem ostatni z sali. Oni mnie zatrzymali i powiedzieli, że mam z nią chodzić. Na prawdę ją polubiłem, lubię z nią spędzać czas.. ale ja jej nie kocham. Ja nie lubię dziewczyn. - tłumaczył szatyn. - nie chciałem tego ukrywać.. ale bałem się..
Liam westchnął głośno i objął ramieniem Lou. On uśmiechnął się lekko i wtulił w chłopaka, puszczając rękę Hazzy.
-W takim razie gratulacje. - powiedziałam przytulając ich obojga.
Wyjrzałam za barierkę balkonu. Dziewczyny piszczały, nagrywały i śpiewały piosenki od zespołu. Na szczęście, splecione dłonie Larry'ego były zasłonięte przez Zayna.
Dopaliłam mojego papierosa i wróciłam do pokoju, by dalej pisać tekst do jednej z piosenek. MC siedział na krześle nadal coś bazgrząc po papierze.
-Może też odpocznij? Przynajmniej chwilę. - zaproponowałam widząc jak się męczy.
-Masz rację. - oparł się o oparcie krzesła, głośno wzdychając - tylko chwilę.
Uśmiechnęłam się i przysiadłam obok chłopaka. Dopiero teraz zauważyłam, że przygląda mi się z zaciekawieniem. Jego ciemne oczy, powiększyły się, a usta wygięły w lekki uśmieszek.
-Pewnie nie słyszałaś o mnie dobrych rzeczy. - mruknął.
-Słyszałam i złe i dobre. - odpowiedziałam dopisując jedną linijkę tekstu.
-Złe? Jakie? - dopytywał.
-Ukradłeś Niallowi dziewczynę.. i takie tam. - chciałam dać więcej uwag ale uznałam, że może mu się zrobić przykro.
-Ona go zdradzała.. poznałem ją i jakoś się zakolegowaliśmy. Ona się we mnie zakochała, a ja w niej i jakoś tak.. zerwała  nim po pewnym czasie. Nic nie kazałem jej robić. - mówił broniąc się. Spojrzałam na niego. - wiem, że Niall, kazał ci na mnie uważać. Ale ja nie jestem kobieciarzem. Lubię cię jako koleżankę i nic więcej. - kontynuował.
-Na pewno? - zapytałam, trochę nie dowierzając.
-Na pewno. - potwierdził obejmując mnie jednym ramieniem. Oczywiście po przyjacielsku. Prawda? - no więc, skończyliśmy na dzisiaj.
-Ale jeszcze mieliśmy..
-Nie - przerwał mi - idź do domu, skończyliśmy - zapewnił.
-Dziękuję. - mruknęłam chowając mój zeszyt do plecaka. - do zobaczenia jutro.
-Do zobaczenia - obserwował mnie aż do wyjścia z pokoju.

Cały czas docierała do mnie sytuacja, o Lou i Hazzie. Nie mam nic przeciwko, jednak to mną wstrząsnęło. Kto by pomyślał? A co z Eleanor? Czy ona wiedziała?
-Skończyłaś już? - ktoś odezwał się zza moich pleców, przerywając moje przemyślenia. Odwróciłam się i ujrzałam Nialla - Marco ci dał wolne? - mruknął niezadowolony.
-Przestaniesz? - warknęłam, przez co rozszerzyły mu się oczy. - zaczynasz mnie denerwować. Marco to mój kolega i zapewniał mnie, że nic do mnie nie czuje. Rozmawiałam z nim.
-Właśnie widziałem jak cię obejmuje. - syknął ze zdenerwowania.
-Jesteśmy. Tylko. Kolegami. - mówiłam zła, może i już bardzo wściekła. - skoro widziałeś jak mnie obejmuje, to może też podsłuchiwałeś? - pytałam coraz bardziej wściekła na niego.
-Nie, przechodziłem koło pokoju i was zauważyłem.
-I co z tego? Przecież go nie kocham, a ty znowu jesteś zazdrosny. - mówiłam ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
-Nie jestem. - warknął głośniej.
-Wracam do domu. - powiedziałam łagodnie, cofając się w kierunku windy. - może lepiej żebym mieszkała u mnie przez te trzy miesiące.
Myślałam że będzie zaprzeczał.
Miał już podejść, ale zatrzymał się po moim ostatnim zdaniu. Jego mina nic nie wyrażała. A może smutek i rozczarowanie? Potem po prostu wycofał się, bym mogła wejść spokojnie do windy. Patrzył na mnie, aż do zamknięcia drzwi. Winda ruszyła, a ja poczułam się samotna. Tak bardzo.

*Perspektywa Nialla*

Wszedłem wściekły do pokoju nagrań. Co ja do cholery robię?! Usiadłem na czerwonej, skórzanej kanapie i schowałam twarz w dłonie.
-Co jest, Niall? - zapytała Jess. Co ona tu robi?
-Powiedz chłopakom, że musiałem wyjść. - podniosłem się gwałtownie, i nawet nie zerkając na blondynkę, wybiegłem ze studia i wsiadłem do mojego range rovera.

-Szybko - mruknąłem do siebie, wysiadając do auta, by udać się do najlepszej kwiaciarni. Gdy wszedłem do małego domku, do moich nozdrzy wtargnął ładny zapach kwiatów. Rozejrzałem się,  szukając białej róży, takiej jaką lubi Demetria. Gdy już ja ujrzałem, chwyciłem jej łodygę w palce i podszedłem do małej kasy. Miał staruszka uśmiechnęła się lekko, patrząc na mnie z zaciekawieniem.
-Chłopcy zawsze kupują białe, gdy coś złego się dzieje, z jego ukochaną, lub chce ją przeprosić. - odezwała się ochryple. - zgadłam?
-Jestem bardzo zazdrosny. - mruknąłem wbijając wzrok w moje buty. - moja dziewczyna, bardzo ją kocham, ona jest zła.
-W takim razie powodzenia. - oddała mi resztę z banknotu i uśmiechnęła się ciepło. Odwzajemniłem to i ponownie ruszyłem do domu Dem.
Gdy dotarłem pod jej mały domek, zauważyłem nieznane mi auto. Ze zdziwieniem dotarłem pod jej drzwi i zapukałem cicho.
-Co tu robisz? - nagle odezwała się. Jak to możliwe, że tak szybko otwarła drzwi. Podniosłem wzrok ilustrując ją dokładnie.
-Przepraszam. - wyciągnąłem różę zza pleców. Westchnęła i lekko uśmiechnęła się. - Mogę wejść?
-Niall, mam gościa, którego nie lubisz. - powiedziała trochę speszona - jeśli chcesz...
-Marco. - bardziej stwierdziłem niż zapytałem. - a chętnie wejdę.
-Proszę. - wpuściła mnie do środka. Podałem jej kwiatka i uśmiechnąłem się ciepło. Ona odebrała go z uśmiechem. Nachyliłem się by złożyć na jej ustach pocałunek. Ona oplotła ręce, wokół mojej szyi i przycisnęła mnie bardziej do siebie.
-Przepraszam. - szepnąłem jej do ucha.

-
Zjebałam.
Znowu mało komentarzy.
Haha, będę dodawać rzadziej jak tak dalej pójdzie.

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 30.

Notka pod rozdziałem! 

-

-Do domu? - zapytał wciągając na siebie spodnie. 
-No, tak. - powiedziałam zapinając guzik spodenek. - eh, jutro praca.. 
-Właśnie. Jesteś chora? - zapytał z troską. 
-Nie, nic mi nie jest. Gardło mnie trochę bolało, ale jest okej. - uśmiechnęłam się do niego czule.
Ponownie skradł mi pocałunek. 
-Obyś mnie nie zaraziła. - zaśmiał się - i oby to nie było nic poważnego.
-Wywalą mnie z pracy.. - mruknęłam. - eh, to by było okropne. Muszę się postarać.
-Jeśli tak źle się czujesz..
-Nie, Niall. Jest okej. - ponownie uśmiechnęłam się. Podszedł do mnie objął w talii. Oparł się czołem o moje i uśmiechnął słodko.
-Kocham Cię, wiesz? - zapytał delikatnie muskając moje usta. Zachichotałam łapiąc rękę chłopaka.
-Wiem. - powiedziałam całując kąciki jego ust. - ja ciebie też.
-Chodźmy - szepnął ciągnąc mnie do samochodu.

-

-Do zobaczenia jutro, mała. - uśmiechnął się tym swoim powalającym uśmiechem.
-Do zobaczenia jutro, duży. - uniosłam swoje kąciki ust.
Blondyn nachylił się lekko w moją stronę i pocałował delikatnie. Uśmiechnęłam się, odczepiając się od Irlandczyka. Wyszłam z samochodu, od razu kierując się do domu. Otwarłam drzwi kluczem i weszłam do ciemnego holu.
-Mamo? - zawołałam najgłośniej jak tylko umiałam. - jesteś tu?
-Tu, kochanie. - usłyszałam ją w salonie, dlatego popędziłam tam zwinnym krokiem.
Sylwetka kobiety w średnim wieku siedziała w kącie kanapy. W ręku trzymała książkę, ale w drugiej kubek gorącej herbaty. Uśmiechnęła się szeroko widząc mnie w progu drzwi.- cześć skarbie.
-Hej mamo. Gdzie tata? - zapytałam rozglądając się wokół.
-Musiał na chwilę pojechać do jakiegoś marketu, bo jego długopisy się wypisały - zachichotała cicho - mam do ciebie parę spraw. - odłożyła książkę i kubek po czym odwróciła się do mnie z miłym uśmiechem.- ja i twój ojciec jedziemy już jutro do Autralii. Przepraszam, że ci teraz mówię, ale dowiedzieliśmy się dopiero rano. Może mogłabyś zamieszkać u Nialla? - spytała.
-Nie wiem, mogę zapytać.. - mówiłam trochę zdziwiona.
-No więc teraz druga sprawa. Zostawiam ci jutro rano pieniądze. Trzy tysiące funtów, należy teraz do ciebie, na utrzymanie. Jedzenie, potrzebne rzeczy i w ogóle. Dom zamkniemy, wyłączymy prąd, wodę, gaz i inne sprawy które zapewne cię nie obchodzą. - uśmiechnęłam się, a ona to odwzajemniła - no i trzecia. Przez te trzy miesiące masz nie robić głupstw, jasne?
-Mamo, przecież mnie znasz. - mruknęłam trochę rozczarowana.
-No właśnie, znam cię.
-Zmieniłam się, mamo. To przez Nialla. - zaczęłam uświadamiając sobie, że mam takiego kogoś jak on. - on mi pomógł z tym wszystkim. Gdybyśmy nie poszli na tą kolację, siedziałabym teraz w domu i nie miałabym tego wszystkiego. Przyjaciół, chłopaka, tej cudownej pracy..
-Pracy? - zapytała.
-Właśnie! - klasnęłam w dłonie z podekscytowania. - będę pracowała w studiu, przy pisaniu piosenek! Dziesięć tysięcy za miesiąc, wyobrażasz sobie?!
-O kurczę! Gratulacje, córeczko. - przytuliła mnie mocno, chichocząc. - jestem z ciebie dumna.. wiedziałam że moja córeczka przejmie po mnie ten cudowny dar śpiewu - chwaliła siebie. - wszyscy mnie uwielbiali, teraz twoja kolej.
Roześmiałam się razem z kobietą, gdy nagle do domu wszedł tata z małą torebeczką cienkich długopisów, jak i grubych. Z uśmiechem patrzył na nas.
-Coś mnie ominęło? - zapytał.
-Mówiłam jej właśnie, jaką byłam cudowną piosenkarką w młodości.. - westchnęła przypominając sobie tamte czasy.
-Ja byłem królem bluesa! Dawałem świetne solówki na gitarze! - rzucił małą reklamówkę na półkę i zaczął udawać jak gra na nie istniejącym basie.
-Boże, jak ja was uwielbiam. - szepnęłam do siebie, patrząc na śpiewającą do pilota mamę, i tatę który dawał solówkę na swoim basie.
Śmiałam się, gdy nagle mój telefon zaczął brzęczeć. Zostawiając w salonie głośnych rodziców zmierzyłam do holu i nadal się śmiejąc odebrałam.
-Halo?
-Hej Dem. - Niall zabrzmiał wesoło. - wszystko dobrze?
-Genialnie - uśmiechnęłam się do siebie. - rodzice jutro wyjeżdżają. Dowiedzieli się dopiero rano.. i mam pewną sprawę..
-A więc słucham. - przerwał mi. Poczułam jak się uśmiecha.
-Mama chce żebym z tobą zamieszkała. - rzekłam szybko, zdenerwowana. - jeśli nie chcesz..
-Pewnie. - odpowiedział wesoło.
-Nie będę przeszkadzać? - zapytałam cicho.
-Pewnie, że nie. Jesteś moją dziewczyną, dlaczego byś przeszkadzała? Jedno miejsce w moim łóżku jest puste, więc wiesz.. - zachichotał, a ja mu zawtórowałam. - po pracy razem pojedziemy dobrze?
-Dziękuję Niall. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. - cmoknął do słuchawki i rozłączył się. Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do salonu, w którym siedzieli rodzice już spokojnie.
Tata obejmował mamę, która głowę oparła o jego ramię. Czytała książkę, a on szeptał jej do ucha słodkie słówka. Uśmiechnęłam się na ich widok. Znaleźli w końcu dla siebie czas.
Czy tak będzie wyglądała przyszłość moja i Nialla?
-Kocham was. - szepnęłam do nich, lecz nie usłyszeli. Może i lepiej.
Usiadłam koło ojca, który od razu spojrzał na mnie z czułym uśmiechem i ciepłem. Odwzajemniłam czyn opierając się o jego ramię. Objął mnie, tak jak mamę uśmiechając się.
-Będę za wami tęsknić. - przerwałam chwilę ciszy. Oboje spojrzeli na mnie z lekkim uśmiechem - ale nie załamujmy się, szybko minie, prawda?
-Prawda - potwierdziła kobieta chwytając moją rękę. Uśmiechnęłam się i złączyłam nasze palce. - bądź ostrożna.
-Nie musisz się martwić.
-No, żadnych chłopaków, alkohol, papierosów, narkotyków, imprez i skakania na bungee. Ma się rozumieć? - wybuchnęłam śmiechem razem z matką, gdy ten zaczął wymieniać. Spojrzał na nas spod byka, chichocząc głośno. Jego gruby głos odbijał się od ścian pokoju.
-Tatku, mam osiemnaście lat. Mam chłopaka, Nialla, piję alkohol, palę, nie biorę narkotyków, chodzę na imprezy i nie skaczę na bungee. - śmiałam się gdy ten kręcił głową przecząco.
-Ty nie jesteś już tą małą, słodką dziewczynką z którą tak bardzo lubiłem się bawić. Jesteś dorosła. - westchnął przypominając sobie tamte chwile.
-Ale nadal jestem twoją córeczką. - uśmiechnęłam się szeroko - zawsze będę.
-A jak tam Niall? Dawno nie wiedziałem twojego kawalera. - zmienił temat. - mam nadzieję, że cię nie wykorzystuje?
-Tato.. nie wykorzystuje mnie, okej? Jest mi z nim dobrze. Kocham go. - mówiłam patrząc mu w oczy.
-Wiem, kochanie. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. On ma karierę.. możesz czuć się trochę.. samotna. - mówił ze smutkiem, ale od razu orzeźwił się i poprawił na kanapie.
-Jestem szczęśliwa. Nie jestem samotna, on jest ciągle przy mnie. - uśmiechnęłam się pocieszająco. - zastanawiam się.. czy nie zamieszkać z nim na stałe.. jakieś małe mieszkanie. - wypaliłam wpadając na pomysł dopiero kilka sekund wcześniej.
-Wspaniale! - klasnęła mama w dłonie. - rozmawiałaś z nim o tym?
-Jutro w pracy coś wspomnę. Na razie tylko się zastanawiam. - spuściłam wzrok na moje palce - na pewno się zgodzi.
-Oby. - ojciec odezwał się. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - no co? Już czas, abyś była usamodzielniona.
-Kocham was. - powiedziałam przymykając oczy.
A potem już słodki sen.

-

Następnego dnia obudziłam się o siódmej, ponieważ w studiu musiałam być o dziewiątej, a jeszcze muszę tam dojechać. Muszę poczekać na Nialla..
Wygrzebałam się z łóżka i starannie je pościeliłam. Zastanowiło mnie,dlaczego byłam u siebie, skoro zasnęłam na kanapie. Na pewno tata mnie przeniósł, czego nie powinien robić, bo jego chory kręgosłup zaraz wykrzywi się od tego ciężaru.
 Po niedługiej chwili zastanawiania się, co ubiorę, wybrałam moro legginsy, czarną, męską koszulkę i jeansową kamizelkę. Naciągnęłam wszystko na siebie, po czym szybkim krokiem pobiegłam do łazienki. Starannie wyszorowałam zęby, zrobiłam lekki makijaż, ale też bez przesady. Włosy zaplotłam w kłos, zostawiając moją grzywkę wolną. Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam lekko.
Uwagę przykuły moje nadgarstki. Były lekko zaczerwienione, a ran nie było prawie wcale widać. Uśmiechnęłam się szeroko, na myśl, że Niall odciąga mnie od tego wszystkiego. Przez niego zapominam o okaleczaniu się, a on przestał się alkoholizować.
Zbiegłam na dół w poszukiwaniu moich czarnych Creepersów. Jak myślałam, były na półce z butami. Ubrałam je na swoje stopy, starannie wiążąc cieniutkie sznurowadła i podniosłam się z ziemi ciężko wzdychając. Zostało mi pięć minut, a nawet nie zjadłam śniadania. Na myśl o posiłku, w brzuchu zaburczało mi i poczułam mocny ucisk w żołądku.
Poszłam do kuchni, by spróbować znaleźć coś do przegryzienia. Na stole leżała mała, biała karteczka. Chwyciłam ją w ręce i zaczęłam czytać.

"Wyjechaliśmy wcześnie. Poproś Nialla by pomógłby Ci zakręcić wodę, gaz, prąd oraz zamknąć wszystkie okna.
Kochamy Cię, rodzice x"

Chwyciłam mój czarny plecaczek, pakując do niego zeszyt z tekstami oraz nutami, po czym wybiegłam przed dom, wcześniej zamykając go na klucz.
Gdy się odwróciłam, zauważyłam jak czarny Range Rover wjeżdża na mój podjazd. Uśmiechnęłam się do kierowcy i podeszłam do samochodu, od strony pasażera.
Niall otworzył okno uśmiechając się szeroko.
-Dzień dobry, mógłby pan mnie podwieźć? - zażartowałam na co on zachichotał.
Zmierzył mnie wzrokiem, zatrzymując się na moim karku, a może niżej?
-No nie wiem.. - zastanowił się przez chwilę po czym dodał. - wskakuj.
-Dzięki. - otwarłam drzwi, siadając na miejscu koło blondyna. Posłał mi nieziemski uśmiech, co odwzajemniłam.
Nachylił się i delikatnie, ale namiętnie pocałował. Uśmiechnęłam się splatając nasze palce.
-Tęskniłem. - mówił półszeptem spoglądając na mnie kątem oka. - wiesz, wczoraj po tym wszystkim nie mogłem się otrząsnąć. Chłopaki się ze mnie śmiali, a ja nawet nie wiedziałem dlaczego.
-Rodzice dzisiaj wyjechali. - spuściłam na chwilę wzrok. - możemy po pracy pojechać do mnie i wziąć moje rzeczy? Przy okazji jeszcze parę rzeczy mam do zrobienia..
-Pewnie, Dem. - położył rękę na moim udzie i ścisnął je lekko. W nieodpowiednim momencie zaczęło mi burczeć w brzuchu, co blondyn usłyszał i pokręcił głową. - dlaczego nic nie jadłaś?
-Nie zdążyłam..
-Właśnie dlatego jestem zawsze zabezpieczony. - mruknął sięgając lewą ręką do tyłu, ale nadal obserwując drogę. Po chwili położył mi na kolanach kubek z kawą ze Starbucksa oraz mała torebkę. Zajrzałam do niej, by zapoznać się z moim śniadaniem. Zauważyłam małą kanapkę z serem, szynką oraz ogórkiem i małą babeczkę z owocami.
-Nie musiałeś. - mruknęłam zadowolona, popijając kawę.
-Zawsze kupuję coś do przegryzienia, gdy jadę do pracy. Wiem, że lubisz tą kawę więc postanowiłem kupić coś i tobie. Mam nadzieję że lubisz szynkę? - spojrzał na mnie kątem oka, lekko uśmiechając się.
-Trafiłeś. - zaśmiałam się przegryzając kawałek kanapki.

-

Hm... ni więc Raz!
Dziękuję wam za ponad 27 tysięcy wyświetleń! O jejku, nie spodziewałam się że aż tyle was będzie :')
Kocham was!

Dwa!
Dziękuje, za miłe komentarze!
Te trzydzieści komentów pod rozdziałem bodajże 28.. nie ważne. Dało mi otuchy i dużego uśmiechu na mojej buźce.
Ale proszę, znowu pojawiają sie niektóre komentarze "Kocham twojego bloga, dawaj nexta" lub "Jeej, superowe bla bla bla.." ... no, to trochę przykre, ale przynajmniej jakiś koment jest.

Trzy! 
Wiem, że niektóre z was nie są Larry Shipper ani nawet nie lubią, jak wspomina się o ich związku przez właśnie te Shipperki. Ale ja nią jestem, i jestem z tego dumna. Dlatego właśnie chciałam najpierw was się spytać, czy związek Larry'ego może wkroczyć do mojego bloga? 
Pytam się, dlatego, że znam osoby które wcieliły w bloga ten romance, a połowa czytelników przestała czytać rozdziały, s tego właśnie powodu.
Nie chcę was tracić, więc odpowiedzcie!

Kocham was!